W tym odcinku obalamy mit o uzależnieniu od marihuany. Wielu zwolenników cannabis uważa, iż ta roślina nie może nas zniewolić.

Otóż może. Najlepszym przykładem na to jest Przemek. Pomimo 8-letniej abstynencji aktywnie działał na rzecz legalizacji konopi i prężnie rozwijał swój biznes w tej branży. Do tego stopnia, że niedługo odbędzie się zbiórka crowdfundingowa jego firmy, Freedom Farms.

Oprócz tego opowiada o tym jak odróżnić dobry susz od tego słabej jakości i rozmawiamy na kilka innych tematów.

1:04 – Czy marihuana uzależnia? Jak rozpoznać problem?

7:05 – Czy trudno jest odstawić konopie, jeśli jest się uzależnionym? Porady, jak to zrobić

9:32 – Efekt odstawienia – czy istnieje w przypadku konopi?

11:50 – Jak poznać dobry susz konopny? Jak odróżnić go od tego kiepskiej jakości?

21:16 – Dlaczego warto kupić akcje firmy Przemka? Niedługo rusza zbiórka crowdfundingowa!

31:05 – Czy da się nie być użytkownikiem konopi, a jednocześnie aktywnie działać w branży?

38:58 – Firma Przemka będzie uprawiać medyczną marihuanę?

43:05 – Pytanie od słuchacza: Początki aktywizmu Przemka

46:50 – Czy bycie zwykłym użytkownikiem to aktywizm?

58:50 – Idealne rozwiązanie w kwestii legalizacji dla naszego kraju według Przemka

Podoba Ci się to, co robię?

Wesprzyj Otwieramy Oczy!

Otwieramy Oczy to projekt stricte aktywistyczny. Żadna z platform, na której jestem nie pozwala mi zarabiać. Nie to zresztą jest moim priorytetem. Jest nim pomoc chorym, pokazywanie innowacyjnej drogi biznesowej ludziom, czy otwieranie oczu sceptykom. Często wyjeżdżam w celach aktywistycznych, realizuję projekty i wkładam w to wszystko mnóstwo czasu. Środki finansowe są mi potrzebne, żebym mógł po prostu dalej działać lub robić to jeszcze mocniej. Jeśli podoba Ci się to, co robię i korzystasz regularnie z moich materiałów, będę niesamowicie wdzięczny za pomoc w rozwoju Otwieramy Oczy, co jest jednoznaczne ze wzrostem świadomości społecznej.

 

Podcast do czytania

Czym jest aktywizm? Odpowiedź na to chyba najlepiej zna Przemek Zawadzki, chyba najbardziej radykalny aktywista w Polsce. I właśnie o tym sobie porozmawialiśmy. Ale to nie główny temat Naszej rozmowy! Myślę, że większą jej część zajęła kwestia: czy marihuana uzależnia? Obalamy dzisiaj mit i już Wam zdradzę, że tak – uzależnia. O tym opowie szerzej Przemek, który jak sam powiedział, uważa, że ta roślina może wiele człowiekowi zabrać, tak jak wiele dać. Oprócz tego będzie o jego firmie konopnej, która zaraz przeprowadzi zbiórkę crowdfundingową i o wiele innych, ciekawych i oczywiście konopnych tematach. Chciałbym z tego miejsca podziękować moim patronom za wsparcie, bo bez Was nie byłbym tu, gdzie jestem. Oraz firmie CBD Doctor, mojemu partnerowi, który pomaga mi w finansowaniu działań aktywistycznych. Dziękuję serdecznie. Ja nazywam się Mateusz Zbojna i serdecznie zapraszam Cię na 33 odcinek podcastu Otwieramy Oczy. 

Mateusz – Cześć Przemek. 

Przemek Zawadzki – Cześć.

-Bardzo mi miło, dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Cieszę się, że jesteś dziś w Otwieramy Oczy. Chciałbym na początku obalić pewien mit. Mit o tym, że marihuana nie uzależnia. Ty głośno powiedziałeś, że jesteś czy raczej byłeś uzależniony. Co to znaczy być uzależnionym od konopi i kiedy albo co może świadczyć o tym. 

-Dzięki za zaproszenie. Ogólnie rzecz biorąc uzależnienie od marihuany jest podobne do każdego innego na tle psychologicznym. Możemy się uzależnić od wszystkiego – gier komputerowych, seksu, czegokolwiek. Kiedy możemy wyczuć, że jest to uzależnienie? Z pewnością wtedy, kiedy nam to przeszkadza w codziennym życiu, staje się priorytetem. Kiedy wpływa na wszystko inne co normalnie byśmy realizowali w swoim życiu. U mnie przykładowo i u wszystkich korzystających z marihuany z tego co obserwuję wygląda to dosyć podobnie, mianowicie zaczyna ona wchodzić w obszary związane przyjemnością, czyli czynności, które na codzień wykonujemy i są one przyjemne. Często wzbogacamy właśnie te działania o marihuanę. Jak ktoś lubi chodzić do kina, na jedzenie czy uprawiać seks często dodaje do tego konopi, żeby nadać temu większy smaczek. I co się wtedy dzieje? Często jest wtedy fajnie, film w kinie jest ciekawszy, ale kiedy używamy tego już przez długi okres czasu, lata, te czynności stają się czymś normalnym czy raczej ich poziom fajności tak to nazwijmy prosto, jest ciągle taki sam. I w momencie kiedy tej marihuany by zabrakło ten film, ten seks czy to jedzenie traci pewien wymiar, jest gorszy niż dotychczas bez tej używki. U mnie przynajmniej to było takim fundamentem, gdzie każda czynność przyjemna była związana z marihuaną i mi się to bardzo przestało podobać. Kiedy idę na kajaki ze znajomymi i zamiast się fajnie bawić, cieszyć się, to mi w momencie kiedy nie miałem przy sobie jointa gdzieś po głowie chodziło, że czegoś mi brakuje. Chociaż nie powinno, bo było fajnie, powinienem się cieszyć, a jednak nie. I to mi się przestało podobać, bo wiązało się z tym, że każdy fajny obszar uzupełniany był o marihuanę, a póżniej, bez niej, był już taki pusty. Kolejna rzecz jest tak, że uwielbiam poczucie wolności i kontroli nad moim życiem, nad każdym jego aspektem i może to z tego wynikać. Mi to bardzo przeszkadzało jak traciłem kontrolę. W pewnym momencie podjąłem decyzję, że po prostu przestanę palić papierosy i marihuanę. I jednego dnia przestałem obie te używki stosować. To było ponad 8 lat temu. Przez cały ten czas nauczyłem się żyć bez używek w zasadzie żadnych, bo odpadła też kofeina. Wcześniej miałem też styczność z innymi substancjami psychoaktywnymi i wszystkie je odrzuciłem w związku z tym, że doszedłem do wniosku, że jestem osobą, która jednak ma skłonności do uzależnień i temu towarzyszy brak poczucia kontroli nad wszystkim. Nie wspominam nawet o tych wszystkich skutkach ubocznych. To jest element, który powoduje, że ludzie się tak łatwo od marihuany uzależniają. Mało kto uważa się za uzależnionego ze względu na to, że skutki uboczne są nieduże, bo to jest prawda. Marihuana nie wywołuje drastycznego zniszczenia jak amfetamina. Ja często nawet mawiałem w przeszłości, że łatwiej rzucić amfetaminę niż marihuanę, bo jeżeli wpadniesz w ciąg amfetaminowy to bardzo szybko Ty, Twoje otoczenie zauważacie, że to szkodzi. Albo się opamiętasz, albo będziesz miał bardzo duże problemy. To często motywuje ludzi do tego, żeby zerwać z cięższymi substancjami. W przypadku marihuany jest tak, że nie za bardzo widać te skutki uboczne. To często największy problem, żeby sobie uświadomić, że ktoś ma problem. Jeżeli nie widać skutków ubocznych, mało tego, jeszcze wiele osób uważa słusznie lub mniej, że im to pomaga w kontekście medycznym. Trzeba też rozdzielić, kiedy ktoś jest pacjentem, a kiedy komuś się tylko wydaje, że jest pacjentem. Na przykład pali marihuanę od 15 lat i on nagle mówi, że bez marihuany nie może spać. Nie bierze pod uwagę tego, że spałby jak zabity, tylko, że używał marihuany na codzień. I kiedy mu jej brakuje to włącza się bezsenność. To nie jest efekt medyczny, tylko efekt odstawienia. I myślę, że ludzie często mylą te rzeczy ze sobą.

-A trudno było rzucić? Mówisz, że rzuciłeś z dnia na dzień. Pytam stricte o konopie?

-Czy trudno? To był moment w moim życiu, w którym do tego dojrzałem. Nie było to specjalnie trudne, bo byłem na to gotowy. Ja w środku wiedziałem, że już nie będę palił ani papierosów anni marihuany. Nie miałem czegoś takiego, że zastanawiałem się czy mi się uda, czy nie. To po prostu była moja decyzja i w pełni świadoma kontrola tego, że nie chcę już. Po prostu. I dlatego nie było to super trudne. Chociaż muszę Ci przyznać, że przez te 8 lat wielokrotnie miałem ochotę zapalić. W przypadku papierosów tego nie miałem, ten nałóg po prostu gdzieś zniknął i już. Z kofeiną podobnie. Z innymi rzeczami również. Marihuana cały czas gdzieś się przewijała i pojawiało się to uczucie, że fajnie by było znowu zapalić. Chociaż pamiętałem, że kiedy jej używałem jako uzależniony nie dawała mi tej frajdy, której się spodziewałem. To jest trochę tak, że oczekujesz po niej jakiegoś stanu, który być może kiedyś w przeszłości by się otrzymało będąc młodszym czy na początku tej przygody, kiedy faktycznie była to pewnego rodzaju rozrywka. Oczekujemy czegoś, czego nie otrzymujemy. Pamiętam, że nawet gdzieś O.S.T.R. w swoim kawałku nawijał i ja się za tym utożsamiam: „cały czas myślałeś, że ona Ci coś będzie dawać”, a tak naprawdę ona Ci odbiera wiele rzeczy i frajd z normalnego życia. Mi odbierała po prostu. 

-Właśnie, to jest też ważne, że jeżeli chcemy rzucić to tak naprawdę musimy chcieć, musimy znaleźć powód dla którego chcemy to zrobić, a nie po prostu „dobra, nie palę”. To pewnie też zależy od człowieka, ale wydaje mi się, że ja musiałbym tak zrobić. Przy papierosach tak miałem, że musiałem znaleźć konkretny powód, dla którego nie chcę tego robić. Okej, a jakiś efekt odstawienia? Miałeś takie coś?

-Wiesz, u mnie było tak, że za jednym razem były papierosy i marihuana więc ciężko powiedzieć tak naprawdę co było od czego. Fizyczne objawy miałem na 100% od nikotyny, były to straszne bóle głowy, rozkojarzenie kompletne. Ale byłem na to gotowy, to znaczy, że miałem wryte wręcz, że 2 tygodnie będę funkcjonował jakbym miał grypę, nic mnie nie obchodzi, siedziałem przed komputerem tępo i patrzyłem się przed siebie. I przeżyłem to. Jeżeli chodzi o marihuanę to też miałem jakieś przerwy i te skutki uboczne są łagodne typu rozkojarzenie, problemy z zaśnięciem, troszkę potliwość, ale to trwa kilka dni i to mija. Trudniejsze jest psychologiczne uzależnienie, efekt tego, że to było fajne. I tego rzeczywiście brakuje. Obserwując wokół siebie otoczenie mam wrażenie, że ludzie, którzy z różnymi substancjami miewali problemy, praktycznie ze wszystkiego powychodzili. Z większości, powiedzmy, bo paru alkoholików zostało. Ale cała masa ludzi, którzy palą, dalej sięgają po marihuanę i nie mogą tego rzucić. Chociaż próbują, zmniejszają, detoxy robią, niewiadomo co. I dlatego ja zupełnie nie mam wątpliwości co do tego, że marihuana bardzo uzależnia. W moim subiektywnym odczuciu jest wręcz jedną z najbardziej uzależniających substancji. Właśnie przez to, że jest stosunkowo nieszkodliwa fizycznie i nie rodzi dużych patologi. To gdzieś tych ludzi utwierdza w tym, nie mają aż takiej dużej motywacji, żeby rzucić. 

-Tak jest jeśli coś nie powoduje widocznych szkód, tak jak Twój przykład amfetaminy, bardzo dobry z resztą. Jesteś właścicielem firmy Freedom Farms, macie konopne uprawy. W rozmowie z Winim powiedziałeś, że zapewniacie optymalne warunki roślinom i tworzycie idealny produkt. Co to znaczy idealny susz konopny? Bo chyba o to chodziło. Produkujecie też olejki generalnie, ale kojarzę, że w tym zdaniu chodziło właśnie o susz. Może mnie sprostujesz teraz. Jak odróżnić dobry susz od tego słabszego jakościowo?

-Nie pamiętam jakiego dokładnie zwrotu tam użyłem, ale staramy się stworzyć te idealne warunki do uprawy czyli mieć kontrolę nad wszystkimi możliwymi czynnikami zewnętrznymi. Począwszy od temperatury i wilgotności, przez przepływ powietrza, dokładne nawożenie. Kontrolując wszystkie te aspekty mamy wpływ na efekt końcowy i jakość produktu. Można powiedzieć, że jest on idealny. Jest to też subiektywne z całą pewnością. Przede wszystkim chodzi o to, że susz po pierwsze jest czysty biologicznie, po drugie ciężko znaleźć chore rośliny ze zmianami grzybowymi. Taki susz jest gęsty i pełen aktywnych związków, których potrzebujemy i których oczekujemy w tej roślinie – kannabinoidów i terpenów przede wszystkim, porównując do innych które są na rynku dostępne. Te produkty nie są w pełni naturalne, wyszły z pola, ze szklarni czy spod lamp, przyjechały i Polacy kupują to ze Szwajcarii lub z Włoch, gdzie dopuszczalne poziomy THC są znacznie wyższe i taki susz jest przepłukiwany z nadwyżki tego THC czyli do 0,2%. Różnymi metodami, bywają te mniej szkodliwe ale też te bardziej, choćby dwutlenkiem węgla w stanie nadkrytycznym albo freonem. Mogą być to też różnego rodzaju rozpuszczalniki, szczególnie przy suszu włoskim. We Włoszech niektórzy producenci nie mają rozwiniętych technologii żeby te parametry w sposób bezpieczny zachować. Susz jest też później bardzo często aromatyzowany, ponieważ w momencie gdy pozbawiamy go żywicy nadwyżkowej tracimy zapach, ale też działanie, strukturę kwiatów, które często wydają się cały czas suche, mimo, że wilgotność jest na idealnym poziomie. Często spotykam się na forach, na grupach facebookowych z tym, że widziano przesuszony susz, z dodaną saszetką bovedy czy integry żeby odzyskać wilgotność, lecz ona jest w zasadzie nie do odzyskania. Susz jest pozbawiony tej żywicy, która tworzy naturalną wilgotność i organoleptycznie oceniając, gniotąc, krusząc – czujemy tą żywicę. Susz nigdy nie jest suchy jak wiór, jak liście przykładowo, które się sypią, bo są pozbawione żywicy. W związku z czym ten susz często bywa wzbogacany o zamienniki żywicy jak glikol, gliceryna, czyli substancje używane w e-liquidach, e-papierosach, gdzie tworzą bazę do wszystkich olejków. Dzięki temu para też z powrotem się pojawia, która naturalnie powstaje z żywicy. Te susze powiedzmy są mocno kombinowane i te firmy dzięki temu można uznać, że zarabiają podwójnie. Raz, że z nadwyżki, którą uzyskają robią olejek, a później sprzedają taki w pół wybrakowany susz na rynek europejski. Podstawowa różnica jeżeli chodzi o dobry susz polega na tym, że nie powinien być pozbawiany żywicy, czyli naturalnie powinien zawierać dozwolony poziom 0,2% THC. Wtedy mamy pełne, faktyczne spektrum. Taki susz inaczej działa i dzięki temu inaczej pachnie, bo terpeny wchodzą w interakcję z kannabinoidami. I powstaje efekt synergii, efekt otoczenia. Tamte susze są tego pozbawione. Kolejną rzeczą używaną w takich uprawach są PGRy, czyli regulatory wzrostu i rozwoju roślin, które są dla naszego zdrowia niemal w każdym przypadku szkodliwe. Na świecie było wiele afer związanych z marihuaną zanieczyszczoną tymi związkami, choćby w Australii było głośno o tym. W tej chwili nikt nie bada tych produktów pod kątem zawartości regulatorów wzrostu, a one przykładowo potrafią zwiększyć gęstość kwiatów, zachowując jednocześnie tą samą zawartość związków aktywnych, czyli stężenie spada dzięki temu, że rośnie masa. Procentowo spada stężenie, a ilościowa zawartość jest ta sama, jeżeli w 1 gramie suszu mamy 10% jakiegoś związku, tutaj 10% tego związku będzie miało 1,5 grama suszu. Spada też stężenie THC, więc jest to też sposób na zmieszczenie się w limitach. Z kolei ten susz jest też szkodliwy, pozbawiony aromatu i działania, jest rozrzedzony. Ja osobiście mając kontakt z tymi wszystkimi dziwnymi suszami czuję wręcz wstręt. Osobiście 4 miesiące temu pierwszy raz spróbowałem suszu CBD choć zajmuję się tym tak długo. I to był susz nasz, a nie tamte, które mnie odrzucają jako growera mającego 12 lat doświadczenia i widzę, że z tymi kwiatami jest po prostu coś nie tak. Niestety te susze, z którymi jest coś nie tak bardzo często łapią pozytywne opinie na grupach chociażby facebookowych z uwagi na ładny wygląd, bo właśnie te wyższe stężenia THC pozwalają na produkcję ładniejszych kwiatów, później jest to wypłukiwane i ten wygląd pozostaje. Szczególnie jeśli do tego używano regulatorów wzrostu, to ten kwiat jest często jeszcze bardziej gęsty i gdzieś to jest taki wzorzec, do którego wszyscy dążą. Ale też dostrzegam to, że klienci, którzy używają konopi do celów medycznych i jakiś już czas mają styczność z tymi produktami bardzo często dochodzą wniosku, że te susze są niewiele warte i że wartościowe susze wcale nie muszą wyglądać idealnie ale istotne jest to, żeby pochodziły z upraw, które są jakościowe i są prowadzone przez pasjonatów, którzy wkładają w to serce i tworzą produkt, z którego sami chcieliby korzystać. A nie taki czysty biznes i kalkulacja zysków. Obserwuję to i myślę, że koniec końców te produkty jakościowe zwyciężą tylko musi minąć troszkę czasu w kontekście świadomości. Chodzi o to, żeby klienci zdobywali tą świadomość, bo to nie jest takie proste i ja zdaję sobie z tego sprawę, że ludzie nawet mający gdzieś styczność z marihuaną, przy suszach CBD mogą się trochę pogubić. Niekoniecznie muszą wyłapać, że to jest okej, a to nie jest. W dłuższej perspektywie czasu ci ludzie zaczną dostrzegać jak to na nich działa, co im pomaga, co nie, a co zdecydowanie mniej. Dlatego myślę, że świadomość tutaj jest istotna, żeby klienci zauważali różnice. Przyznam, że ciężko nawet wytłumaczyć jak to można rozpoznać, bo jest to bardzo złożone. Najłatwiej rozpoznać po działaniu. Z resztą tak jak w przypadku olejków.

-Freedom Farms niedługo weźmie udział w akcji crowdfundingowej podobnie jak wcześniej Kombinat czy CanPoland. Dlaczego warto kupić akcje Twojej firmy? Jakie macie plany na rozwój? Sam się zastanawiam nad kupnem więc przekonaj mnie, żebym wydał jak najwięcej. 

-Z uwagi na to, że KNF będzie prawdopodobnie słuchał naszej rozmowy, nie do końca mogę o wszystkim mówić i wprost zachęcać do kupna akcji. Mogę powiedzieć o tym jakie mamy plany, jak najbardziej. I dlaczego ja inwestuję w konopie i widzę w tym przyszłość. Sam pomysł crowdfundingu wziął się stąd, że jestem osobą, której fundamentem działalności jest aktywizm, walka o wolność tutaj akurat w obszarze konopnym, ale nie tylko bo też biznesowym i dla mnie taka kampania crowdfundingowa jest pretekstem do takiej rozmowy jak ta, być może gdyby nie crowdfunding to byśmy nie rozmawiali. Mogę też uznać, że innych moich działań związanych z kampanią by nie było. Nie miałbym tej przestrzeni, żeby mówić o rzeczach, które są ważne dla branży, dla konsumentów konopi, dla przedsiębiorców. Nie mógłbym też pokazać, że ta branża coraz bardziej liczy się w przestrzeni biznesowej w Polsce. Przede wszystkim chodzi o to, że mogę robić dwie rzeczy równocześnie: informować ludzi o tym o czym i tak im mówię. Jeżeli wielu inwestorów zainwestuje w Freedom Farms to zdobędziemy wielu ambasadorów marki, osób które pozytywnie będą wypowiadać się o tej spółce, będą chciały dla niej dobrze tak jak każdy z akcjonariuszy. I to jest fundament tego, skąd się wziął pomysł na akurat crowdfunding. My akurat mieliśmy bardzo wiele propozycji od inwestorów bezpośrednio, ale zdecydowaliśmy się na ten ruch, z uwagi na to, że wszystkie rzeczy dookoła były by ciężkie do zdobycia w inny sposób i jest to bezcenne. Jeżeli chodzi o Freedom Farms i nasze plany to fundamentem działalności jest uprawa konopi w kontrolowanych warunkach: czy to w szklarniach, czy uprawach indoor. Chociaż mniejszą przyszłość widzę dla tej metody uprawy aniżeli hodowli szklarniowej, gdzie też korzystamy ze słońca. Jeżeli już doświetlamy to w okresie, kiedy brakuje naturalnego światła i taka uprawa wystarcza, żeby produkować w zasadzie identycznej jakości susz jak z uprawy indoor. Jeżeli jest to wszystko oczywiście bardzo dobrze zrobione – co nie jest łatwe. W zasadzie od 3 lat się tego uczę, bo wcześniej uprawiałem w warunkach polowych lub indoor, czyli w takich stuprocentowych warunkach kontrolowanych, a to jest jakby hybryda tych dwóch opcji. Uczymy się szczególnie skalowania tego, na całym świecie jest w zasadzie niewiele takich upraw gdzie faktycznie jest zapewniona kontrola nad poszczególnymi elementami i czynnikami zewnętrznymi. Chcemy się więc przede wszystkim rozwijać. Mocno kładziemy nacisk na przetwórstwo czyli wszystko to co się dzieje później z kwiatkami, które mamy z pola, ze szklarni i spod oświetlenia sztucznego. Tutaj można wydzielić kilka obszarów, w których widzimy swoją przyszłość. Napewno obszar spożywczy, to jest coś co w tej chwili się u nas tworzy i mocno rozwija. Niebawem będziemy chcieli zaprezentować naszą przełomową ofertę. Chcemy też zaskoczyć ludzi ceną i dostępnością tych produktów. Chcemy, aby konopie stały się takim zwykłym, dobrym produktem spożywczym takim jak są orzechy, siemię lniane, chia, wszystko co jest uważane za zdrowe jedzenie czy superfoods. Nie musi to kosztować milionów złotych i być zupełnie niedostępne dla przeciętnego klienta. Liczy się dla nas też, aby produkty były szeroko dostępne, nie gdzieś w zamkniętych kręgach, w sklepikach internetowych, konopnych czy branżowych. Chcielibyśmy z tym wyjść do dużych sieci handlowych, tak aby ten produkt był takim najnormalniejszym na świecie produktem spożywczym. Mam wrażenie, że branża konopna gdzieś odpuściła ten obszar idąc mocno w olejki CBD i ekstrakty. Obszar spożywczy został odpuszczony, bo zdecydowanie jest on trudniejszy, mniej rentowny i nie ma tak ogromnego popytu jak olejki, które rzeczywiście faktycznie pacjenci stosują i są to produkty drogie. Niedługo w tej kwestii też chcemy zaproponować bardzo fajne opcje cenowe, myślę, że na tle tego co jest w tej chwili na rynku to będzie ogromny przeskok przy jakości ponadprzeciętnej. Oferta jest skierowana do osób, które używają olejków regularnie, przez wiele lat i szukają opcji czy rozwiązań korzystnych cenowo nie tracąc na jakości szukając na aukcjach allegro produktów wątpliwego pochodzenia, często przetwarzanych z izolatów lub nie zawierających w ogóle CBD. Z czymś takim też się spotkałem. Badałem kiedyś olejek CBD, który nie miał nic, normalnie był to olej konopny sprzedawany jako olejek CBD. Kolejnym obszarem są kosmetyki, ale na to jeszcze chwili będziemy potrzebować, choć mamy już pierwsze produkty, prototypy. Niedługo powstaną też nasze sklepy stacjonarne, które zaprojektowane zostały w charakterze showroomów, dokładniej połączenie sklepu z uprawą. Mini uprawa i sklepik. Troszkę jak winnica, gdzie można pójść się porozglądać, a później napić się wina. U nas można podobnie odwiedzić plantację i kupić susz z takiej plantacji. Także na naszych kanałach detalicznych te produkty kosmetyczne pojawią się szybciej, oferta hurtowa jeszcze chwilkę zajmie. Kolejnym obszarem jest medyczna marihuana, jednak temat jest znacznie bardziej skomplikowany z uwagi na wszelkie regulacje. W tej chwili pracujemy nad tym, żeby takie uprawy ulokować w jednym w trzech państw, niestety żadnym z nich nie jest Polska. Jeśli w Polsce przepisy oczywiście zmieniły by się w dobrym kierunku, ewentualnie byłaby sygnalizacja możliwości takich zmian to też rozważalibyśmy bardzo chętnie Polskę, wiadomo. Chcielibyśmy wspierać nasz region, nasze państwo. Rządzący nam tego nie ułatwiają. Dystrybucja jest oczywiście legalna, co jest progresem, ale wciąż produkcja jest niemożliwa. Jest to oczywiście nielogiczne zupełnie. Kompletnie nie widzę problemu ani nie wiem w czym leży. Skoro można produkować morfinę a nie można marihuany to jest to jakiś dziwny absurd. Tak samo jak my potrafią zabezpieczyć linie produkcyjne przed bandą uzależnionych ludzi którzy się włamują, wynoszą narkotyk gdzieś na miasto. Jednak przy uprawie konopi jest to absurd. 

-Niedorzeczne, to prawda. Tak jeszcze chciałbym cofnąć się, bo teraz mi przyszła taka myśl, byłeś/jesteś uzależniony, ale jesteś też pacjentem, także powiedz mi jak mam mówić, żeby nie popełniać błędu?

-Ja byłem uzależniony i przez 8 lat nie używałem konopi żadnych. W jakiejkolwiek formie. Od 4 miesięcy jestem pacjentem. Nie czuję się w tej chwili w ogóle uzależniony.

-Nie masz takiego ciśnienia, żeby palić czy waporyzować więcej?

-Nie, myślę, że z zupełnie inną głową do tego podchodzę i w zupełnie innym celu. Inaczej też wygląda u mnie sama konsumpcja, to w jakim momencie i z jaką potrzeba to robię. Myślę, że zupełnie inaczej to teraz wygląda.

-Dojrzałeś?

-Myślę, że tak. Raz, jestem jednak człowiekiem starszym niż te 8 lat temu i dojrzalszym. Dwa, inna jest potrzeba używania, a to jest ważne. Cel używania. Jeżeli używamy tego bo nas boli, bo nie możemy spać, nieważne, możemy wymieniać miliony rzeczy które ciążą i cierpimy z tego powodu. Zupełnie inna kwestia niż wtedy kiedy wspomagamy przyjemne czynności, to są dla mnie dwie odrębne rzeczy. 

-Chciałbym właśnie zapytać o to, czy podczas odstawiania konopi indyjskich miałeś taki moment, że pomyślałeś: rzucam to, nie wiążę już mojej przyszłości z konopiami, zaczęły zabierać, trochę przeszkadzać, zaczęły na mnie działać nie tak jakbym tego chciał, chcę zerwać z tym nałogiem i żeby nie kusić losu przebranżawiam się – i załóżmy idziesz w coś innego niż konopie? Cały czas działasz w tym obszarze, dalej wychodzisz i pracujesz pod względem aktywistycznym, jesteś jednym chyba z największych aktywistów konopnych w Polsce i byłeś cały czas pomimo, że nie spożywałeś. Pod względem biznesowym rozwijasz się super. Więc czy był taki moment, że chciałeś powiedzieć pass tej branży przez to, że byłeś uzależniony? 

-Wiesz co, myślę, że było wręcz odwrotnie. Przez to, że przestałem używać marihuany uprawa i jakaś obecność jej w moim życiu w innej postaci, przykładowo w formie aktywizmu, biznesu czy pasji jaką jest uprawa i przetwórstwo konopi. Miałem ją obok siebie i wydaje mi się, że to właśnie pozwało mi na nie myślenie za bardzo nad używaniem jej. W zasadzie w ogóle miałem tylko pojedyncze momenty, gdzie byłem w otoczeniu w którym ktoś palił. Unikałem miejsc, w których ktoś używał. Starałem się w ogóle nie przebywać z ludźmi, którzy palą marihuanę, bo wtedy wracały wspomnienia, szczególnie że byłem już uzależniony jako nastolatek i myślę, że ukształtowałem się już w jakiś taki skrzywiony, wypaczony sposób. Ona była obecna w momencie, w którym nie powinna być w moim życiu. Jeśli ktokolwiek tego słucha i jest nastolatkiem to naprawdę odradzam w tym wieku używania jakichkolwiek używek szczególnie przewlekle, ale na to w zasadzie nie mamy wpływu i uzależnić się możemy bardzo szybko, w jedne wakacje, nieświadomie. Palimy gdzieś na wyjeździe, wracamy i nawyk zostaje. Z resztą nie tylko ja tak uważam, wielu palaczy uważa, że mogliby być gdzie indziej, robić coś innego, mogliby mieć inne możliwości gdyby nie zaczęli używać konopi. Jakub Gajewski z Wolnych Konopi też mówił o tym, że konopie mu sporo mogły odebrać przez to, że zaczął ich używać zbyt wcześnie. Ja myślę że u mnie mogło być podobnie i nadal uważam, że marihuanę im później się zastosuje tym lepiej. Jeżeli w ogóle ktoś ma zamiar jej używać. Oczywiście nie mówię w tej chwili o pacjentach tylko o takim rekreacyjnym spożyciu. Jeżeli ktoś po prostu chce spędzić fajnie czas i wybrać jakieś używki. A czy miałem te momenty? Tak jak Ci mówiłem, u mnie to było odwrotnie. Potrzebowałem marihuany w innej formie. I bardzo się z tym dobrze czułem. Utwierdzało mnie to w zasadzie w tym, że jestem silny, mam kontrolę, bo przerzucam tysiące roślin o różnych chemotypach i jakoś daję sobie radę i tego nie używam. To było nawet fajniejsze, niż samo rzucenie, bo dawało mi jeszcze więcej takiej siły i pewności siebie – jeżeli to kontroluję i 8 lat wytrzymałem będąc wokół tych roślin, nie używając ich ani razu. Jeszcze nie wspomniałem o tym, ale u mnie też kluczowe było to, że poza uzależnieniem miałem też skutki uboczne związane z używaniem marihuany, które wpłynęły na to, że zaprzestałem jej używać. Były to przede wszystkim arytmie. Mam wadę serca WPW, która pod wpływem m.in THC potrafiła się uaktywniać. Niemiarowość rytmu serca jest nieprzyjemna, jak chyba każdy wie czy się domyśla. I psuło to też często samo używanie i różne potencjalnie przyjemne wydarzenia. Idę robić coś przyjemnego, jaram i nagle czuję się fatalnie bo serce bije nierówno i mam ochotę wrócić do domu. To też miało duży wpływ, gdyż coraz częściej się zdarzało. Doszło do takiego poziomu, że co 2, 3 spożycie konopi wywoływało arytmię. Trochę mi to pomogło, nie będę ukrywał, w rzuceniu konopi. Było dodatkowym bodźcem do tego, że jestem uzależniony, mam z tym problem plus faktycznie zacząłem widzieć namacalny skutek uboczny, którego, jak już wspominaliśmy, pewnie wielu osobom brakuje. Takiego elementu: kurcze, to mi szkodzi. U mnie faktycznie był widoczny taki namacalny uboczny skutek, który mocno psuł mi humor.

-Wspomniałeś, że Freedom Farms ma w planach także produkcję medycznej marihuany. Wiadomo, w Polsce to jeszcze odległy temat, chociaż byłoby pięknie. Wspomniałeś jednak o zagranicy. To już takie realne plany, są prowadzone jakieś rozmowy? Nie wiem, na ile możesz o tym mówić, ale jak bardzo jest realny i bliski do zrealizowania projekt? 

-Na ten moment, wygląda to tak, że w jednym z państw – nie chcę zdradzać kierunku – mamy dograne wiele szczegółów. Chodzi o to, że mamy możliwość uzyskania licencji, mamy tam projekt już wstępnie przygotowany aby ruszyć z takimi uprawami. Ale wstrzymujemy się z tym, bo doszliśmy do wniosku, że czekamy na to, co się wydarzy w Polsce. Nie ukrywam, że dużo bardziej korzystne dla mnie byłoby uprawianie tego w naszym kraju z wielu względów. A po drugie mamy dwa inne kierunki, które potencjalnie mogą być bardziej korzystne koniec końców, ale trwają rozmowy, bo sytuacja jest bardziej skomplikowana, gdyż oba te państwa są poza UE, a jedno nawet poza Europą. Dochodzi motyw standardów, jest to państwo afrykańskie i tam sporo zostało do przeprowadzenia analiz. Nasi prawnicy plus partner z tamtego regionu próbujemy analizować jakie są możliwości, ten kierunek jak najbardziej dla nas jest okej, ale wszystko pozostaje jeszcze pod znakiem zapytania jeżeli chodzi o zapewnienie standardów zarówno w uprawie jak i w transporcie, z czym będzie pewnie większy problem. Jeszcze się dogrywamy, ale to temat, który jest jak najbardziej dla nas dosyć wysoko w hierarchii i bardzo chciałbym uruchomić uprawy, ale też pragnę zrobić to z głową i dlatego szukamy różnych możliwości. Uprawa medycznej marihuany jest czymś bardziej odległym od uprawy przykładowo konopi włóknistej albo rekreacyjnej marihuany. Tutaj wiele rzeczy narzuca państwo i regulacje z tym związane wiele rzeczy komplikują, ograniczają lub uniemożliwiają. W związku z tym wszystko jeszcze badamy i nie chcemy podejmować pochopnych decyzji co do tych upraw. Sytuacja jest bardzo dynamiczna jak ogólnie branża konopna. Trudno w 100% powiedzieć, że za rok będę w jakimś miejscu. W dojrzałych gałęziach gospodarki jest to zazwyczaj możliwe, potrafimy pewne rzeczy dokładnie oszacować. Tutaj jednak elastyczność jest kluczową cechą, bardzo ważną aby osiągnąć sukces na tym rynku. Wiele rzeczy, które się tutaj dzieją, po paru miesiącach zmieniają moją perspektywę w znaczący sposób i pewne kierunki stają się bardziej atrakcyjne, inne mniej. My chcemy być też mocno elastyczni, absolutnie nie chcę się tutaj zamykać się w jakieś sztywne ramy, które by nas ograniczały i uniemożliwiały patrzenie z perspektywy takiej, że możemy wszystko.

-Tak, jest to gruby projekt, poważna sprawa więc logiczne, że trzeba się do tego jak najlepiej przygotować. Fajnie, że jest taki pomysł i jest to w ogóle do zrealizowania. Zawsze przed podcastem robię zwiady wśród słuchaczy i czytam, jakie pytanie chcieli by zadać gościowi. Użytkownik to_ja_wojtek zapytał: jak zaczęła się Twoja przygoda z aktywizmem? Ja troszeczkę pozwoliłem sobie zmodyfikować to pytanie na: jaka była pierwsza akcja aktywistyczna, którą wspominasz jako taką Twoją? Pierwsza, która zapadła Ci mocno w pamięć.

-Wydaje mi się, że był to list do Tuska, którego napisanie zainicjowałem i wspólnie z ś.p. Korą, Kamilem Sipowiczem i ś.p. prof. Vetulanim i razem go wystosowaliśmy. Niestety dwie osoby, które miały tak istotny wpływ na wzrost świadomości już odeszły z tego świata. Przepraszam, tam był jeszcze Marek Balicki, były minister, który też się pod tym listem podpisał. I to był taki moment, w którym Tusk dał jasno do zrozumienia, że ma nas gdzieś i w zasadzie zlał nas bardzo mocno. Wiele osób to bardzo zdziwiło, bo Kaczyński wykazał jakieś pewne współczucie w tym obszarze, tak jak w sprawie zwierząt futerkowych i medyczną marihuanę koniec końców zalegalizował PiS. A PO się bardzo mocno w tym temacie wypięło. To nie była moja jedyna próba z resztą, pisałem listy otwarte, a oni przez te lata wręcz się podśmiewali z tego wszystkiego i niezbyt poważnie traktowali postulaty związane z medyczną marihuaną, uważając, że to boczna furtka do wprowadzenia tego niebezpiecznego narkotyku na rynek. 

-Po którym się zabija.

-Dokładnie. To była chyba taka pierwsza akcja, która faktycznie odbiła się jakimś echem, mówiły o tym media ogólnopolskie i udało się też zrobić to z ludźmi, którzy mieli jakąś rozpoznawalność i dzięki temu ta akcja odniosła sukces. Jest to pierwsza akcja którą zapamiętałem. 

-Mam też takie pytanie do Ciebie, z racji, że jesteś ekspertem – aktywistą, jak ja to mówię. Kiedyś z Mopsem nawet o tym gadałem na łamach CannabisNews. Czy uważasz, że osoba, która po prostu jest użytkownikiem, nie chodzi na marsze, podpis złoży jak mu się przypomni i zachce, osoba która jara na codzień, jak jest na imprezie to kogoś uświadomi na temat tych konopi, taki typowy stoner – czy jest aktywistą z tego powodu, że komuś czasami coś powie, ale nie chce mu się w zasadzie nic więcej robić w kierunku legalizacji, chciałby jej, ale bez wkładu własnego? Czy taki użytkownik, który pali i przyzwyczaja swoje środowisko do widoku konopi, użytkownika jako normalnie funkcjonującego człowieka, ale z drugiej strony nie robiąca nic ponad program, może się nazywać aktywistą? 

-Myślę, że jak chce to może, nikt mu nie zabroni. Są różne poziomy aktywizmu, chociaż nie wiem, czy osoba, która nagłaśniając własne, prywatne problemy w środowisku jest aktywistą. Wydaje mi się, że to jest naturalne, że każdy w swoim otoczeniu poruszałby kwestie związane z tym, co mu przeszkadza. To naturalne, że jedziemy w korku do pracy i klniemy na korki. Czy to nazwiemy aktywizmem, że ktoś uświadamia innych, że w Warszawie są korki? Mi się wydaje, że jeszcze daleko do tego, jest to po prostu wkurzony użytkownik, który komunikuje swoją frustrację. Faktycznie w przypadku użytkowników marihuany, problemem jest to, że sama komunikacja rodzi niebezpieczeństwo związane z tym, że jest to nielegalne. Tutaj musimy mieć świadomość, że aktywność palaczy jest często ograniczona przez to, że są to młodzi ludzie, a przynajmniej większości, zważywszy na to, że szczyt popularności marihuany jest teraz czyli są to osoby mające 20-30 lat i jednak obawiają się o konsekwencje. Druga sprawa jest taka, że marihuana, jak wszyscy wiemy, może nie wprost wywołuje rozleniwienie, ale można powiedzieć, że środowisko palaczy ma tendencję do rozleniwienia. Pytanie teraz czy to rozleniwieni ludzie palą, czy palenie marihuany powoduje rozleniwienie? To jest zagadka, która być może kiedyś zostanie rozwikłana. Myślę, że jednak marihuana ma wpływ, na chęć przyjemnego spędzania czasu. A aktywizm nie zawsze jest przyjemny. Ja wstaję często rano na jakąś akcję, zamknąć się w klatce, jechać gdzieś do urzędu, napisać jakąś ustawę. Czy mi się chce? Ogólnie, z perspektywy moich celów życiowych i chęci rozwoju to chce mi się. Ale w danym momencie, niekoniecznie. Wielu normalnym ludziom się nie chce. Kiedy jeszcze palisz, ten stan relaksu się pogłębia. Jak usiądziesz na kanapie, włączysz film czy telewizję to trudniej wrócić do pracy. Ja od 4 miesięcy jestem pacjentem. Używam konopi najwcześniej o 20 z uwagi na to życie moje wieczorne, które ma pomóc mi rozluźnić spięcia moich stawów na noc, bo wtedy mam najgorsze skutki chorobowe. Jednak faktycznie od tych 4 miesięcy zdecydowanie mniej pracuję w tych godzinach. Dla mnie jest też pewną zaletą, bo popadałem w pracoholizm, nadal zresztą kiedy mogę to pracuję. Ale tutaj jest ten efekt faktycznie, że jak usiądę i jestem już zwapowany, jak to nazywam, to ciężej mi wrócić do laptopa, usiąść nad czymś i zmusić się z powrotem do pracy. I myślę, że to ma na ten aktywizm niestety wpływ. Jest dzień marszu wyzwolenia konopi, zapisało się 30 tys. ludzi. Oni wstają i „nie no kurde, dawaj przejdziemy się gdzieś albo ja zostaję na piwo”. Mam wrażenie, że to już często jest wysiłkiem dla ludzi, żeby pojechać na tą manifestację. Jest spychanie rzeczy na bok. To plus to, że każdy aktywizm jest w pewnym sensie przyznaniem się do przestępstwa, chociaż niekoniecznie. Przez wielu jest to tak odbierane. To powoduje, że my jako środowisko, a jest nas kilka milionów, jesteśmy jedną z najbardziej dyskryminowanych grup w Polsce, być może najbardziej, bo nie znam żadnej innej grupy społecznej, która nie czyniąc nikomu zła, jest ścigana, zamykana w więzieniach i represjonowana. W związku z tym brak aktywności musi wynikać z czegoś. Dużo mniejsze i mniej ciemiężone grupy walczą w bardziej aktywny sposób. Tych osób jest dużo więcej. Już sam aktywizm w tym obszarze konopnym jest przez wiele osób postrzegany jako pewien akt odwagi. Ja w ogóle tego tak nie odbieram, ale może dlatego, że mam taką naturę, staram się to zrozumieć. Dla mnie moje akcje czy inicjatywy nie wiążą się z odwagą. Wczoraj nawet ktoś zadał pytanie: czy Ty nie czujesz się obserwowany przez służby? Jest to związane z tym, że Ci ludzie widzą czy oczekują, że ja powinienem doznawać jakichś szkód z tym związanych. Bez przesady. Mam wrażenie, że to jest właśnie problem środowiska konopnego, że ciężko wyciągnąć tych ludzi na ulicę i zachęcić do działania. Kiedy faktycznie do czegoś dochodzi, jest propozycja inicjatywy to nie ma w ogóle chętnych. Wcześniej wszyscy deklarują, niestety nikt nie przychodzi. Mnie to bardzo martwi, bo jakbyśmy się wzięli w garść jak wiele grup społecznych, których nie będę teraz wymieniał ale aktywnie walczących o swoje prawa, to pobilibyśmy to razy 10 bo jest nas cała masa, cały przekrój społeczeństwa i jesteśmy wkurwieni mówiąc wprost. Widzimy my, nasi koledzy, znajomy znajomego, że komuś przeszukali mieszkanie, kogoś gdzieś przewieźli, przesłuchiwali, aresztowali. Mam znajomych, którzy dostali wyroki za to, że suszyli krzaki, kilka lat więzienia za suszenie paru roślin. To są kompletne absurdy i bezpośrednie niszczenie ludziom przez państwo życia. To się nie dzieje w innych kwestiach. Nie znam też innych grup społecznych, którym państwo wchodzi z butami i zamyka w więzieniu, za to, że jesteś taki, a nie inny. Za to, że wybierasz jointa zamiast piwa. Ja podziwiam szczerze tych ludzi, że ich nie wypycha nic na tą ulicę, nie zmusza do działania, że są tacy spokojni. Może wszystkim by się detoks przydał, ale wtedy z kolei by nie walczyli o to, bo by ich to już nie dotyczyło. U mnie aktywizm wynikał nie tylko z tego, że tak bardzo cenię tę roślinę, ale z tego, że jestem wolnościowcem, a kwestie konopi wybrałem jako priorytet w tej walce i skupiłem się na jednym, żeby po prostu być specjalistą w tym konkretnym obszarze i mieć jakikolwiek wpływ swoją działalnością. Jeżeli osiągnę sukces, to zapewne będę walczył o inne wolnościowe kwestie w innych obszarach. A ten, zupełnie obiektywnie oceniając, wydaje mi się najbardziej kujący w oczy. Ci ludzie po prostu siedzą w domach i pozwalają, żeby państwo ich deptało. Chowają się z tym, jakby coś złego robili. Dla mnie prawdziwy przełom nastąpiłby wtedy, kiedy te 3 miliony ludzi miało by wszystko w okół w dupie i po prostu zaczęli by być sobą i nie bać się tego ani od strony prawnej ani od strony moralnej. Nikt z nas niczego złego nie robi. Tak jak konsumenci piwa i nie mają problemu z tym, żeby sobie siedzieć i pić piwko, czy ktoś inny pijący kawę. A tutaj my, a już szczególnie pacjenci nie powinniśmy mieć w tym aspekcie żadnych problemów. Myślę, że państwo nie miałoby w ogóle argumentów do walki z takim ruchem, który byłby prawdziwym pospolitym ruszeniem. 

-Tak, ludzie chcą, ale niekoniecznie już im się chce. Tak trochę niestety jest. À propos tego, że się tym nie kryjesz, ja w sumie też. Nawet ostatnio spotkałem się z moją słuchaczką (pozdrawiam Mary) i właśnie powiedziałem jej, że się nie kryję. Potrafię wejść do sklepu i jak czegoś nie ogarnę to mówię wprost: przepraszam, trochę się najarałem. Jak idę na jointa to nie idę w krzaki tylko idę ulicą i palę normalnie, nie to, że chucham innym w twarz, ale jak palą papierosy na chodniku to dlaczego mam nie zapalić sobie jointa w parku. Nie kryję się z tym, niech się przyzwyczają, że jest to normalna rzecz. Nie wstanę nagle, żeby zrobić komuś krzywdę tylko dalej będę sobie siedział, posłucham muzyki czy śpiewu ptaków, pogłaszczę pieska, który przechodzi i jestem okej. Ale to taka dygresja. Ostatni temat, jaki chciałbym poruszyć to jakie według Ciebie byłoby idealne rozwiązanie dla naszego kraju w kwestii legalizacji. Może jest Ci bliżej do krajów jak Hiszpania czy Holandia, gdzie nie ma legalizacji, ale takie przykłady przyszły mi teraz na myśl. Czy kluby konopne, czy coffee shopy czy dajcie nam sadzić i uprawiać na własny użytek to będzie okej? Jakie według Ciebie rozwiązanie jest idealne dla Polski czy ogólnie? 

-Pytasz o idealne, czyli takie moje wymarzone, idealistyczne. Tutaj nie będę owijał w bawełnę, jako libertarianin odpowiedź może być tylko jedna: jestem za pełną wolnością, za traktowanie konopi tak jak pomidorów, buraków, ziemniaka itd. Jako najnormalniejszego w świecie produktu. To ludzie są źli a nie rzeczy, przedmioty, zwierzęta czy rośliny. Dla mnie te produkty nie powinny być w żaden sposób regulowane czy to ich uprawa czy sprzedaż, posiadanie. Powinien być to produkt jak każdy inny, chociażby kawa to taki najbliższy przykład. Jest, możesz sobie ją uprawiać, przetwarzać, parzyć i nikomu nic do tego. Jak wypijesz 80 filiżanek to Twoja sprawa, tak samo jak z czymkolwiek innym. Wbrew pozorom możliwe jest przekroczenie śmiertelnej dawki spożycia wody (dochodzi do podtopienia organizmu, przyp. red.), a marihuany nie. To jest moja odpowiedź na pytanie dlaczego człowiek powinien mieć dostęp. To zupełnie obiektywna prawda. Jeżeli chodzi o kwestie związane z uzależnieniem to tak jak wspomniałem marihuana uzależnia psychicznie na podobnej zasadzie jak wszystko, co przyjemne: seks, filmy, gry komputerowe, hazard, Internet. I z resztą to robi, większość społeczeństwa jest uzależniona od Internetu, od szybkiego dostępu do informacji, social media, wręcz jest jak heroina sam smartfon w zasadzie. Nikt z tego nie robi problemów, a to też ma konsekwencje, chociażby ludzie mają wypadki bo gapią się w telefon, spada ich wydajność w pracy, bo wyciągają telefony i sprawdzają co się dzieje, pogarszają się relacje z rodziną, bo ktoś siedzi na boku i coś sprawdza. Wszystko jest dla ludzi. 

-Okej. Ja więcej tematów do poruszenia nie mam, jeśli chcesz coś dodać, to śmiało. 

-Nie, dzięki.

-To dziękuję Ci serdecznie za rozmowę. 

-Ja również dziękuję.

-Pozdrawiam, wszystkiego dobrego.

-Wzajemnie, cześć!

To by było na tyle. Jeśli spodobał Ci się ten odcinek – udostępnij go dalej proszę. Otwierajmy oczy razem. Gorąco zachęcam do obserwowania podcastu w aplikacji, w której go słuchasz. Gwarantuję, że wtedy żadna nowość Cię nie ominie. Jeśli chcesz wesprzeć mnie w moich aktywistycznych działaniach serdecznie zachęcam do wsparcia w serwisie Patronite, żebym mógł przeprowadzać więcej rozmów takich jak te. Zapraszam też na moje social – media: Facebook i Instagram. Dziękuję serdecznie za wsparcie, szczególnie Adrian Lewandowski, który tak hojnie mnie wspomaga. Dziękuję też firmie CBD Doctor, gdzie masz atrakcyjną zniżkę 15% na kod otwieramyoczy. Jakie produkty tej firmy warto spróbować? Szczerzej opisałem wszystko dla Ciebie w odcinkach, które wychodzą na koniec miesiąca w kąciku recenzującym. Nazywam się Mateusz Zbojna, a Ty czytałeś/łaś podcast Otwieramy Oczy.