Z tego artykułu dowiesz się:

Rok 2021. W Stanach Zjednoczonych trwa debata o legalizacji marihuany na szczeblu federalnym. Dodatkowo, od marca jest ona tam legalna w celach rekreacyjnych już w 16-stu stanach a  34 stany dopuszczają użycie marihuany w celach leczniczych. Debaty i inicjatywy dotyczące legalizacji, czy chociaż dekryminalizacji słychać coraz częściej z różnych stron świata i Europy. I kiedy każdy użytkownik konopi z nadzieją patrzy na wiatr zmian zza oceanu, warto przypomnieć, kto tę nierówną wojnę rozpoczął.

Jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o … kobiety

Wyobraźcie sobie, że jesteście białymi urzędnikami w Nowym Orleanie na początku XX w. Pracujecie pod krawatem dla dobra Ameryki, każdego dnia podbijacie swoją pieczątką dziesiątki dokumentów marząc by blond piękność zwróciła na Was uwagę. Tylko, że ta blond piękność zamiast zwracać uwagę na urzędników woli słuchać jazzu granego przez czarnoskórych palaczy. Przeklinacie więc zarówno tą piękność, jak i ten jazz, emigrantów…i konopie.        

Konopie w najprostszej formie trafiły do Ameryki właśnie za pośrednictwem emigrantów z Meksyku. W południowych stanach USA to przede wszystkim oni palili,  jednak zwyczaj ten szybko przyjął się wśród czarnoskórej społeczności, a w portowych dzielnicach Nowego Orleanu z używką tą spotykali się marynarze z całego świata. Doszło do tego, że w 1910 władze Nowego Orleanu zaczęły się niepokoić zwyczajem palenia marihuany, ponieważ przez jej konsumpcję czarnoskórzy mieszkańcy zaczęli…czuć się tak samo wartościowi jak ludność biała. Przykładem tego były bunty artystów przeciwko blackface (rodzaj stereotypowego makijażu, bez którego czarnoskórym zabraniano występów na scenie).

Armstrong Now Louis-Armstrong-1946Louis Armstrong (1901 – 1971) 

W historię konopi wpisuje się wspomniany już jazz (swoją drogą jest to moje ulubione slangowe określenie tej rośliny). Wśród twórców muzyki jazzowej było wielu konsumentów konopi, m.in. jeden z pionierów tej muzyki – Louis Armstrong. Konopie miały wpływ na ich percepcję, pomagała w nieodzownych w tej muzyce improwizacjach.  Palacze jednak należeli do mniejszości wśród muzyków. Większość wybierała alkohol. I kiedy Ci drudzy podupadali na zdrowiu, umierali na marskość wątroby, to palacze cieszyli się dużo lepszym zdrowiem.

Dla lokalnych władz wzrost samoświadomości był nie do zniesienia. Wprowadzała zarządzenia miejskie prześladujące czarnoskórych i Meksykanów, a wtórowała im lokalna prasa. Udało im się to. W 1917 r. doszło do rozbicia nowoorleańskiej sceny jazzowej. Było już jednak za późno, by powstrzymać tą falę. Czarnoskóra mniejszość emigrowała do Memphis, Kansas City, St. Louis. A wraz z nią jazz. I ten w głowie, i ten w bibułkach.

W 1910 r. władze Nowego Orleanu zaczęły się niepokoić zwyczajem palenia marihuany, ponieważ przez jej konsumpcję czarnoskórzy mieszkańcy zaczęli…czuć się tak samo wartościowi jak ludność biała.

…No dobra, tak naprawdę chodziło o pieniądze

Rasizm i niechęć do czarnoskórych to był tylko wygodny pretekst, by walczyć z konopiami. Gdyby nie były one zagrożeniem dla wielomiliardowych gałęzi przemysłu, nie byłyby warte tak rozbudowanej maszyny propagandowej.

Konopie nie zawsze były dyskryminowane przez przemysł. W 1619 w Jamestown w Wirginii wydano pierwsze prawo nakazujące uprawy tych roślin.. Każdy mieszkaniec brytyjskich kolonii mógł otrzymać obywatelstwo Wielkiej Brytanii, jeśli tylko zobowiązał się do hodowli konopi. Przez 200 lat w Ameryce Północnej można było płacić podatki właśnie konopiami (swoją drogą, ciekawe czy dziś Kombinat Konopny chciałby rozliczać się w ten sposób). Dwóch amerykańskich prezydentów było konopnymi plantatorami. Mowa tu o dwóch ojcach założycielach Stanów Zjednoczonych, czyli George’u Washingtonie i Thomasie Jeffersonie. Ten drugi dodatkowo szmuglował ziarna z Chin czy Turcji. Nie byli oni jednak wyjątkami. W 1850 w Stanach Zjednoczonych było 8327 plantacji konopi, każda powyżej 80 ha. Benjamin Franklin, czyli kolejny z ojców założycieli założył fabrykę papieru konopnego. Jeszcze w 1916 amerykański minister rolnictwa doceniał konopie i apelował o zaprojektowanie odpowiednich maszyn do zbierania konopi.

Konopie miały zbyt wielu wrogów

Ameryka stała konopiami. Stany Zjednoczone powstały na konopiach. Co więc się stało, że odwrócono się od tej rośliny? Cytując Janusza Wójcika: Kasa misiu, kasa.

Rewolucja przemysłowa z XIX w. zmarginalizowała znaczenie konopi w przemyśle. Główni beneficjenci z przemysłu wydobywczego, chemicznego, tekstylnego dorobili się miliardowych majątków. Gdy wreszcie w latach 30-tych XX w. do tego wyścigu dołączyły konopie, stały na straconej pozycji. Opatentowano wtedy maszyny do obróbki i konserwacji konopi. Stanowiło to zagrożenie miliardowymi stratami czy nawet bankructwami dla firm produkujących papier z drewna. W 1937 r. koncern Du Pont opatentował sposób na produkcję plastiku z ropy naftowej i węgla.

Ford HempBodyCar.jpgPrototyp model Forda zbudowany z konopi i napędzany konopnym biodieslem

Sam przemysł naftowy mógłby być jeszcze bardziej stratny, gdyby na masową skalę rozwinęły się marzenia Henry’ego Forda. Jego koncern stworzył prototypy samochodów zbudowanych z konopi utwardzonych żywicą. A jakby tego było mało – zasilane miały być olejem konopnym. Konopie stanęły na ringu wielkiego przemysłu. Niestety, przeciwników było zbyt dużo. A gdy w grę wchodzą ogromne pieniądze, nie każdy gra czysto.

Od leku i przyjaciela elit do wroga publicznego

Marihuana w Stanach Zjednoczonych to nie tylko domena emigrantów. W opinii publicznej była ona znana doskonale jako lek. W 1839 William O’ Shaughnessy opublikował broszurę o cudownych właściwościach konopi. Podobne treści głosił francuski lekarz Roches. Zachód szybko docenił medyczne zastosowanie tej rośliny. Były one przez długi czas trzecim, po opium i alkoholu, najpopularniejszym lekiem w amerykańskich aptekach. Opium i alkohol jednak były silnie uzależniające, a do leczenia uzależnień stosowano, o ironio, preparaty haszyszowe. Amerykańscy lekarze zalecali stosowanie konopi na ponad 100 różnych schorzeń. Popularność tego leku jednak stopniowo słabła. Problemem było wyhodowanie wartościowych roślin, ich przetrzymywanie czy dawkowanie. Kluczowym było jednak odkrycie silniejszych, dożylnych medykamentów

Popularny w Stanach był też haszysz. W 1860 r. pojawiły się na rynku haszyszowe cukierki, które były sprzedawane przez 40 lat. W drugiej połowie XIX w popularność zaczęły zdobywać salony haszyszowe. W samym Nowym Jorku funkcjonowało ich ponad 500. Popularność haszyszu to efekt mody na wpływy orientu. Prasa i urzędnicy często nie zdawali sobie sprawy, że popularny wśród elit haszysz to pochodna tej samej rośliny, którą palili potępiani przez nich czarnoskórzy i meksykanie. Nie ma co się jednak dziwić. Przypominam, że w 100 lat później w  Polsce jeden z czołowych polityków nie wiedział, co łączy marihuanę z konopiami.

Zła prasa, czyli początek końca

Hearst nienawidził Meksykanów po tym, jak meksykański rewolucjonista Pancho Villa zajął jego ranczo Babicora.

Nie od dziś wiadomo, że media to IV władza. Podobnie było na początku XX w.  Jako początek walki z marihuaną należy wskazać antymeksykańską propagandę rozpętaną przez Williama Roberta Hearst’a. Był on jednym z największych magnatów w historii prasy. Posiadał szereg tanich, popularnych i ogólnodostępnych tytułów prasy brukowej. W latach 20-tych oraz 30-tych XX na ich łamach zamieszczano regularnie historie o wypadkach samochodowych, morderstwach, ekscesach seksualnych, za które odpowiedzialna miała być marihuana. W samym działaniu wydawcy można też doszukać się wątku prywatnego. Hearst nienawidził Meksykanów po tym, jak meksykański rewolucjonista Pancho Villa zajął jego mierzące 1625000 akrów ranczo Babicora. To właśnie Meksykanie byli uznawani za głównych użytkowników marihuany. Jakby prasy brukowej było za mało, to Hearst postanowił sfinansować produkcję filmów takich jak Reefer Madness czy Assassin of Youth, których tematyka obracała się wokół zgubnych konsekwencji palenia marihuany.

Pancho Villa i historia jednego rajdu z rewolucją w tle | tojuzbylo.plPancho Villa (1878 – 1923)

Ramię w ramię z urzędnikami

Hearst nie był jedynym bojownikiem z marihuaną. W tej walce miał najważniejszego sprzymierzeńca – Federalny Urząd ds. Narkotyków, na którego czele stanął Harry Anslinger. Początkowo była to mała jednostka. Anslinger jednak wiedział, że jeśli problem narkotyków urośnie w świadomości społecznej to będzie to z korzyścią dla jego biura, a także sam zyska w oczach przełożonych. Nie mylił się. Dzięki medialnej propagandzie pozyskiwał nowe środki, a jego biuro się rozrastało.

W 1937 r. udało mu się doprowadzić do delegalizacji marihuany w Stanach Zjednoczonych. Nie obyło się bez protestów. Burmistrz Nowego Jorku Fiorello la Guardia przedstawił w 1939 r. wyniki raportu Nowojorskiej Akademii Medycznej. Raport twierdził, że korzystanie z konopi nie powoduje uzależnienia fizycznego, skłonności do przestępstw czy korzystania z innych narkotyków. Anslinger stwierdził, że badania te są nienaukowe, a w ramach zemsty przeprowadził akcję dyskredytującą środowisko medyczne. Rozesłał grupy prowokatorów, którzy udawali osoby uzależnione. Lekarze dla ich bezpieczeństwa przepisywali im leki zawierające morfinę. Za wypisywanie takich recept zostali aresztowani. Przez działania Anslingera zarzuty postawiono dwudziestu tysiącom lekarzy w całych Stanach Zjednoczonych. Większość z nich otrzymała wysokie wysokich grzywny, a niektórzy musieli odbyć kary po 5 lat pozbawienia wolności.

How a racist hate-monger masterminded America's War on Drugs | by Laura  Smith | Timeline

Hary Anslinger (1892 – 1975)

Kiedy Ameryka to za mało

 

Po II Wojnie Światowej Europa zaczęła coraz odważniej zerkać w stronę USA, inspirować się ich kulturą, muzyką. W ślad za tymi inspiracjami oraz amerykańskimi jazzmanami, w europejskich stolicach zaczęła się pojawiać marihuana. Anslinger kontynuował swoją karierę i wojnę. Został przewodniczącym komisji zdrowia ONZ i wymusił na WHO wykluczenie konopi ze spisu medykamentów. W 1951 r. przedstawił teorię stopni, wg której korzystanie z marihuany prowadzi do nałogu heroinowego. Teoria ta jest, niestety, popularna i powtarzana do dziś, także w Polsce. W 1961 r. został ustanowiony międzynarodowy traktat Narodów Zjednoczonych regulujący przepisy antynarkotyczne, ale też obejmujący hodowlę surowców. W praktyce oznaczało to praktycznie całkowity zakaz korzystania jakichkolwiek produktów z konopi.

Anslinger podobno tuż przed śmiercią przyznał, że marihuana jest niegroźna, jemu jednak chodziło o zbudowanie autorytetu państwa. Czy to był prawdziwy powód, czy chodziło o podbudowanie własnego ego posiadaną władzą – nie dowiemy się nigdy. Tak czy siak, w roku 2021 nadal czkawką odbijają nam się pomysły Anslingera. Kiedy coraz więcej krajów odchodzi od tej ścieżki, w naszym kraju nadal powiela się stereotypy. Dlatego razem z nami Otwierajcie Oczy. Propaganda to nie nauka.

Geek, miłośnik muzyki, pająków i konopi. Cierpiący na wieczny brak czasu i miejsca na nowe książki

Wiktor Brzeziński

Źródła:

Sipowicz K. Czy marihuana jest z konopi?, wyd. Baobab, Warszawa 2011

https://wolnekonopie.org/2011/10/historia-delegalizacji-konopi/