Tomasz jest Seniorem cierpiącym na chorobę Parkinsona. Czy marihuana mu pomaga? Jakie są efekty uboczne jej stosowania? Ile kosztuje leczenie? Co pacjent uważa o dzisiejszych przepisach? 

Osobiście chwilami miałem łzy w oczach podczas rozmowy z Tomkiem. Zapraszam na bardzo mocny i poruszający odcinek.

1:53 – Jak bardzo konopie pomagają na chorobę Parkinsona?

6:10 – Dlaczego Tomasz zdecydował się na kurację konopiami? Jak wyglądało pierwsze zażycie lekarstwa?

15:12 – Olejek CBD a choroba Parkinsona

19:55 – Efekty uboczne

23:40 – Czy Tomasz wspomaga się także farmakologią?

24:55 – Ile Tomasz wydaje na lekarstwo miesięcznie?

30:30 – Jak znajomi seniorzy podchodzą do tematu medycznej marihuany?

33:46 – Co Tomasz uważa o rekwirowaniu medycznej marihuany pacjentom?

37:20 – Jak Tomasz przechodził chorobę przed używaniem konopi?

Podoba Ci się to, co robię?

Wesprzyj Otwieramy Oczy!

Otwieramy Oczy to projekt stricte aktywistyczny. Żadna z platform, na której jestem nie pozwala mi zarabiać. Nie to zresztą jest moim priorytetem. Jest nim pomoc chorym, pokazywanie innowacyjnej drogi biznesowej ludziom, czy otwieranie oczu sceptykom. Często wyjeżdżam w celach aktywistycznych, realizuję projekty i wkładam w to wszystko mnóstwo czasu. Środki finansowe są mi potrzebne, żebym mógł po prostu dalej działać lub robić to jeszcze mocniej. Jeśli podoba Ci się to, co robię i korzystasz regularnie z moich materiałów, będę niesamowicie wdzięczny za pomoc w rozwoju Otwieramy Oczy, co jest jednoznaczne ze wzrostem świadomości społecznej.

 

Podcast do czytania

Nasz kraj jest dziwnym krajem. Doskonale wiedzą o tym pacjenci korzystający z medycznych konopi. Najpierw zakazywano im leczenia rośliną, która bardzo może im pomóc, a teraz dalej napotykają różne problemy takie jak wysoka cena, czy przeszukiwania ze strony policji, konfiskata podejrzanej substancji, a w radykalnych przypadkach więzienie. Co na ten temat ma do powiedzenia senior z chorobą Parkinsona? Ile kosztuje jego leczenie? Jakie on ma podejście do konopi? Czy konopie mu pomagają? Jakie odczuwa skutki uboczne? I co na to wszystko jego bliscy? Tego dowiesz się z dzisiejszego odcinka! Z tego miejsca na wstępie chciałbym podziękować firmie CBD Doctor za wsparcie oraz oczywiście patronom, bez których nie był bym tu, gdzie jestem. Ja nazywam się Mateusz Zbojna i zapraszam Cię na 29 odcinek podcastu Otwieramy Oczy, który będzie wyjątkowy, bo trudny i emocjonalny. Mi podczas rozmowy nie raz łezka się zakręciła. Serdecznie zapraszam.

 

Mateusz: Cześć Tomek. Bardzo mi miło, że przyjąłeś moje zaproszenie i jesteś gościem dzisiejszego odcinka podcastu Otwieramy Oczy.

 

Tomasz Kalinowski: Witam serdecznie, ja też się cieszę.

 

– Jak bardzo choroba przeszkadzałaby Ci w codziennym życiu gdyby nie konopie indyjskie?

 

– Prawdziwa odpowiedź to: nie wiem. Mogę się jedynie spodziewać, ponieważ miałem to szczęście, że dosyć szybko zacząłem się wspomagać konopiami. Dodatkowo traf chciał, że przypadkiem dotarłem do ludzi, którzy mogli mi pomóc w sposób profesjonalny. Dlatego nie wiem jakby się rozwinęło moje schorzenie i do jakiego stopnia dysfunkcji bym doszedł. Ja mogę tylko zakładać bazując na małym doświadczeniu. W związku z tym prawidłowa odpowiedź to nie wiem. Mogę na swoim przykładzie powiedzieć, że nie jest ze mną aż tak źle jak powinno być. I jak to przewidywali lekarze. A czy to jest zasługa tylko konopi czy wielu innych czynników, ja uczciwie nie mogę na to pytanie odpowiedzieć. 

 

– W takim razie jak wygląda takie leczenie? O ile mogę to nazwać leczeniem, z tego co wiem konopie łagodzą objawy tej choroby? 

 

– Nic nie leczy Parkinsona. Nie ma lekarstwa na tę chorobę. I to jest podstawowa rzecz, którą należy podkreślić. Nie ma alternatywy bo nie ma lekarstwa. To co oferuje medycyna konwencjonalna, to jest to samo co oferują konopie w moim odczuciu, mianowicie ulżenie w codziennych problemach wynikających z dysfunkcji wywołanych przez… Unikam słowa choroba, stosuję system wyparcia. Dlatego nie mogę mówić o leczeniu. Mogę mówić o sposobie podejścia medycyny konwencjonalnej – z której ja nie zrezygnowałem, co też warto podkreślić, jestem dalej pacjentem kliniki neurologicznej, która jest uprzedzona na temat moich eksperymentów, mamy dobrą współpracę, a tak naprawdę chodzi o to, żeby zlikwidować wszystkie dysfunkcje spowodowane przez to schorzenie metodą jak najmniej szkodliwą dla organizmu. Ja próbowałem, przyznam się szczerze, wielu rzeczy, bo należę do ludzi którzy starają się nie poddawać. I nie mówię tu o jakimś bohaterstwie wielkim. Ja nie czuję się chory, jestem zaszczycony wizytą wujka z Korei. Dlaczego z Korei? Bo Park In Son brzmi po koreańsku!

 

– Słuszne podejście!

 

– Nie mogę się wujka pozbyć więc muszę go gościć. I uczynić nasze życie jak najbardziej komfortowym, delikatnie dając wujkowi do zrozumienia, że ja go nie chcę.

 

– Gratuluję dystansu, myślę, że to dobry i zdrowy sposób podchodzenia do tej choroby. Co spowodowało, że zdecydowałeś się na kurację konopiami? Skoro nie odstawiłeś farmakologii, co Cię skłoniło do tego?

 

– Na moje szczęście a na nieszczęście dla innych będących w mojej sytuacji – przypadkiem. Ponieważ centralnie naprzeciwko mojego mieszkania powstała nowa klinika z ładnym symbolem. I tutaj uwaga: mam 66 lat. 67 prawie. Do 65 roku życia praktycznie rzecz biorąc byłem prawiczkiem używkowym. Poza wódką i papierosami, nigdy nie używałem nic wspomagającego. W związku z powyższym, przypadek sprawił, że w momencie kiedy rozpoznano u mnie to schorzenie, zaczęły się rozmowy na temat medycznej marihuany. Ludzie z mojego otoczenia są szalenie życzliwi i tworzą atmosferę, w której nie muszę się krępować.

 

Ktoś kiedyś opowiedział o stosowaniu konopi. Później otrzymałem informację od mojego serdecznego kolegi, że jego wnuczek cierpi na poważną formę padaczki lekoopornej. Dowiadywał się i chciałby zacząć stosować u wnuczka olejek kannabinoidowy. Mi w zasadzie było wszystko jedno, więc spróbowałem. Nie rzuciło mnie to na kolana, nie było efektu „wow”. Ale odczułem wyraźną ulgę. Przy czym nie czułem się najlepiej, ponieważ źle znoszę wszelkie psychoaktywne eksperymenty. Łącznie z alkoholem, nie mam tak zwanej „mocnej głowy”. To samo w odniesieniu do marihuany. Postanowiłem spróbować poszukać wsparcia. Wiedziałem, że coś z tego może być, ale nie wiedziałem co z tym zrobić, nie rezygnując przy tym z kuracji konwencjonalnej. Jestem teraz pacjentem nie suplementowanym dopaminą, której brak powoduje przykre objawy, neuroprzekaźnictwo jest zaburzone. 

 

Wracając, jak zobaczyłem plakat przed moim domem, postanowiłem zadzwonić. Klinika była jeszcze nieczynna. Tak trafiłem na Panią Ewę. Kiedy już formalnościom stało się zadość i stało się to zaaprobowane, zalegalizowane, zaproponowano mi próbę pod kontrolą lekarza, podczas której poprzez waporyzację podano mi marihuanę. Z jaką zawartością THC wiedzieli lekarze. I to był strzał w dziesiątkę. Po pierwsze: ja byłem bezpieczny. Więc moje nastawienie psychiczne było szalenie pozytywne. Po drugie: wiedziałem, że jest przy mnie lekarz, więc nie mając pojęcia jakie bywają efekty uboczne byłem spokojny. I do tego przyznam, że miałem nieprawdopodobnie życzliwych ludzi wokół siebie. Generalnie mam szczęście, ale tutaj to było kluczowe, ponieważ nic nie wiedziałem, marihuana kojarzyła mi się z czymś „be”. Ja uważam się za światłego człowieka, ale też miałem skojarzenia marihuana – narkotyk. Tutaj stworzono atmosferę, w której poczułem się komfortowo. Po raz pierwszy od 2-3 lat poczułem, że nic mi nie dolega. Naprawdę, wrażenie było takie, jakby ktoś mi zdjął pancerz, w którym miałem rękę. Zwracano mi uwagę na to, że mam przykurcz prawej ręki, co ma istotne znaczenie w dalszej historii. Wyglądam, jakbym zaraz chciał komuś przyłożyć. Nagle zwróciłem uwagę, że mam luźniutkie ręce. I tak zaczął się eksperyment. A skończył się tym, że jestem zalegalizowanym pacjentem kliniki, kupuję lekarstwo w postaci suszu w aptece. 

 

Przy czym, nieszczęście polega na tym, że mogę kupić to, co aktualnie jest, co zostało sprowadzone. Nasi zarządzający nie mają zbytnio pojęcia o tym, że nie każdy rodzaj konopi, który zapalę tak samo mnie odurzy, upali i uleczy. Guzik prawda. To jest znacznie bardziej skomplikowana sprawa, praktycznie taka jak z lekarstwami. Przy czym – nieszkodliwa. Lekarstwa które biorę w związku z leczeniem metodą konwencjonalną bardzo obciążają wątrobę. Przed przepisaniem mi tych lekarstw musiałem zrobić próby wątrobowe. Domyślam się, zdecydowana większość ludzi w mojej sytuacji i moim wieku może mieć kłopot z tym. 

 

Tutaj jest troszkę inna sytuacja, dlatego, że w metodzie waporyzacyjnej ja nie obciążam organizmu niczym. Ale w mojej sytuacji dobrano dawkę taką, która powoduje rozluźnienie, zgubienie tego tremoru, a nie powoduje odurzenia. Bo ja źle to znoszę. Sprawa jest bardziej skomplikowana, niż się wydaje i dlatego szalenie ważne jest, żeby została wykształcona grupa ludzi, która pacjentom w moim i znacznie gorszym stanie będzie mogła pomóc. 

 

Tu nie chodzi o zabawę w jaranie maryśki. Cenię Kubę Wojewódzkiego, ale jego obnoszenie się z tym, wydaje mi się, trochę mu szkodzi. To tak na marginesie. Takie zachowanie po prostu spłyca sprawę, która jest poważna, można pomóc tysiącom ludzi. Tylko potraktujmy to poważnie od strony pacjentów, pomóżmy im. Do tego potrzebna jest wiedza i dostępność. I to jest jedna z przyczyn dla której zdecydowałem się pokazać swoją twarz. Chociaż nie wstydzę się choroby. Chciałbym, żeby dotarło to do kogoś, komu pomoże, bo to jest ważne. 

 

Proszę sobie wyobrazić miesiąc temu zadzwoniłem do znajomego i dowiedziałem się, że Nasz wspólny znajomy, młody, wysportowany człowiek od kilku lat cierpi na wizyty wujka z Korei. Stan jest dosyć poważny, choroba powoduje duże utrudnienia w funkcjonowaniu. Zadzwoniłem do niego, porozmawiałem z nim na temat konopi. Odpowiedział, że coś słyszał, ale nie jest przekonany czy warto się w to bawić. Zadzwonił jednak do mnie po trzech dniach, mówiąc: „Człowieku! Przypomniałem sobie, że ktoś mi kiedyś przyniósł olejek CBD i zażyłem go. Pierwszy raz od długiego czasu tak dobrze spałem i czuję się świetnie”. Taki „efekt wow” potwierdziło również kilka innych znanych mi osób.

 

– Mi również kilka osób potwierdziło zbawienne działanie olejku CBD na poważne dolegliwości jak i na ogólne prawidłowe funkcjonowanie organizmu, a także łagodzenie migreny czy bezsenności. Takich dolegliwości jest dużo, także posłuchaj podcastu do końca, aby dowiedzieć się więcej. Mówię to też dlatego, że czeka na Ciebie kod zniżkowy upoważniający bo 15% upustu na hasło otwieramyoczy w sklepie CBD Doctor na olejek CBD, który osobiście stosuję i jestem bardzo zadowolony. Pokazałem go także znajomym, którzy również sobie ten produkt chwalili. Po zniżce dostaniecie go jeszcze w bardzo atrakcyjnej cenie. A robiąc zakupy w sklepie CBD Doctor wspieracie mój podcast, więc z góry dziękuję. 

 

– Jeszcze raz powtarzam – ja mówię o swoich doświadczeniach na podstawie obserwacji własnego organizmu. Nie jest to prawda absolutna. Na tym kończę ten monolog.

 

– Mnie też monolog bardzo poruszył. Twoja historia jest niesamowicie ciekawa. Faktycznie, trzeba pamiętać, że konopie nie są panaceum, ale mogą znacząco pomóc.

 

– Jeżeli nikt nie daje lepszej alternatywy, dlaczego mam nie korzystać. Jak dostanę lepszą alternatywę, to się oczywiście nad nią zastanowię. Ja nie mam pretensji i nie mówię tego w formie pretensji, bo mogę je mieć tylko do samego siebie. Ja chcę żyć w miarę normalnie, jestem pozytywnie nastawiony. Niektórzy mówią, że jak na osobę w moim wieku i stanie rzucam się na rzeczy nazywane przez nich idiotyzmem. Ale być może właśnie to mnie trzyma przy życiu. Chcę normalnie funkcjonować i jeżeli to wymaga palenia przeze mnie narkotyku, marihuany to tak. Ja wezmę ten narkotyk. Jeżeli nie spowoduje to niczego, co mogłoby zagrażać komuś postronnemu lub mi samemu, to zasługuję na to, żeby mieć wybór. Jeżeli nie dajecie mi żadnej szansy, to to jak postępuję jest moją sprawą. Poruszamy kwestię wyboru w kwestii dogodnego życia. 

 

– Niesamowite, że tak niedawno dopiero to lekarstwo zalegalizowano. 

 

– Trochę czytałem, jestem emerytem, korzystam z życia i szlag mnie trafia, że przez COVID-19 nie mogę robić rzeczy, którą najbardziej lubię, a mianowicie grać w bilard. To też jest ciekawa historia, jeżeli będziesz chciał posłuchać.

 

– Jak najbardziej. Chciałem zapytać o efekty uboczne. Mówiłeś, że nie masz mocnej głowy i czy marihuana wywołuje u Ciebie jakieś efekty niepożądane przy regularnym stosowaniu? 

 

– Do tej pory udało mi się nigdy nie przesadzić i nie spożyć więcej niż zgodnie z zalecaniami lekarskimi. Co więcej, trwa to już prawie 2 lata, a ja nie widzę efektu uodpornienia się. Ja używam bardzo mało, wtedy tylko kiedy potrzebuję, nie regularnie, co jest może błędem. W związku z tym trudno mi się wypowiadać autorytatywnie. Poza tym, kiepsko się czuję z tym, że jestem ubezwłasnowolniony przez jakąś substancję, to nie ma żadnych efektów ubocznych. 

 

Ewentualnie sposób podawania, bo jest ich kilka. Ten najmniej przyjemny, czyli palenie jest najbardziej skuteczny. Ja doszedłem do pewnej wprawy przy pomocy specjalistów z dziedziny medycyny i zielarstwa. Dobrałem sobie mieszankę, ponieważ to co dostaję z apteki jest dla mnie za mocne. W związku z tym ja kupuję tylko z pewnego źródła, co jest bardzo ważne do podkreślenia. Kupuję czysty susz CBD i komponuję sobie mieszankę. Jeżeli więc dobrze dobiorę proporcje, taką porcję palenia przyjmuję raz, maksymalnie 2 razy dziennie. Czasami nie palę w ogóle. Z czego to wynika? Nie wiem. Ja jeszcze z tego wszystkiego trochę niestarannie i nieregularnie ćwiczę różne dziwne formy, np. techniki oddechu Qi Gongu. Poznałem wspaniałego instruktora, który nie traktuje tego w sposób ortodoksyjny. Zacząłem tą praktykę jeszcze przed rozpoznaniem ostatecznym i mi pomaga. Między innymi dlatego w wieku 66 lat stanąłem na nartach biegowych w przepięknych lasach igielskich. I zacząłem się uczyć. 

 

– Gratuluję, po raz kolejny. 

 

– Ja sam sobie gratuluję bo trochę się tego bałem. Mogły wystąpić problemy z koordynacją, a nie było. 97% mojego dobrego stanu zawdzięczam marihuanie, to moja prywatna opinia.

 

– A czy próbowałeś przerzucić się tylko i wyłącznie na marihuanę? Czy jest to możliwe przy takiej dolegliwości? 

 

– Wydaje mi się, że nie jest do końca możliwe. Aczkolwiek problem polega na tym, że nie ma wciąż specjalistów. Nikt nie odpowie mi na to pytanie. 

 

– Rozumiem.

 

– Natomiast chętnie bym rzucił prochy, ale muszę uspokoić się bo jestem jeszcze trochę zajęty nowym pomysłem. Zachciało mi się wybudować dom na zadupiu. 

 

– Mówiłeś mi przed rozmową, ale nie pamiętam. 

 

– Na przepięknej Suwalszczyźnie.

 

– Właśnie. Świetnie. Trzeba mieć cele w życiu, bo podobno kto przestaje marzyć ten przestaje żyć. Konopie indyjskie w aptekach są drogie, czasami wręcz cena jest absurdalna. Wiem, że Ty mieszasz je z suszem CBD. Czy umiesz mniej-więcej określić, ile miesięcznie wydajesz na to lekarstwo? 

 

– Ciężko. Jestem w miarę w niezłej sytuacji finansowej w związku z tym staram się nie być na krawędzi, bo nie wiem, jakby organizm zareagował na dłuższą przerwę. Zdarzały mi się przerwy i stąd wiem, że to źle. Nie wiem jednak jak bardzo źle. Ja podejmuję pewne świadome ryzyko nie wchodzenia w dopaminę dopóki konopie będą działały. Nie wiem czy będą działały długo. Narazie działają i to ewidentnie. Widzę to po reakcjach ludzi, którzy są świadomi mojego schorzenia, wiedzą gdy nagle zaczynam się gorzej czuć. Głównie z powodów nerwowych, więc to zupełnie inna sprawa. W momencie gdy wyjdę i zapalę, 1-2 buchy, nie więcej, przychodzę i jestem uspokojony. Trwa to 2-3 godziny. 

 

Po eksperymentach kupuję dawkę 5 gramową. Kosztuje to koło 300 złotych. Do tego kupić dobry susz CBD, także 5 gramów co kosztuje 200 złotych, co razem daje już 500 złotych. Do tego olejek, którego buteleczka kosztuje 250 złotych. Starcza mi to na 2 – 3 miesiące. Kilkaset złotych miesięcznie. To jest bardzo dużo. Do tego dochodzą bardzo drogie, nierefundowane leki konwencjonalne. I robi się zabawa rzędu 1000 złotych miesięcznie. To jest ogromny problem i świetnie, że go poruszasz. To bardzo ludziom umyka – aspekt finansowy. Do tego dobrze jest wyposażyć się w waporyzator, co daje kolejne 1000 złotych. Nie jestem milionerem, ale stać mnie na to, żeby w miarę możliwości kupić co potrzeba. Pomimo tego, to bardzo istotny problem. 

 

Najgorsze w tym wszystkim jest to, że są fachowcy którzy wiedzą, przy jakim schorzeniu jaki skład, jaka mieszanka powinna być zalecana. My jesteśmy pacjentami w sytuacji bierz co Ci dają. Skończył mi się jeden dostawca, Spectrum, który był dostarczany do Polski, to kupiłem Aurorę. Okazuje się, że jak poczytasz na forach czy porozmawiasz z lekarzem, to Spectrum ma inne działanie, Aurora trochę inne. Jedno jest bardziej uspokajające, a drugie pobudzające. Maleńka różnica. I ja zamiast się uspokajać dostaję kopa. 

 

Nie wiem co mam zrobić. W związku z tym to jest ta niedogodność, że pacjent nie ma wyboru. Wiemy, że jest dostępność, ale pochrzanione prawo i system legislacyjny powoduje, że my niekoniecznie dostajemy to, co jest dla Nas najlepsze. Przepraszam, ale zaczynam się denerwować, gdy o tym mówię. Halo, Panowie, macie dbać o to, żeby społeczeństwo było zdrowe. Myślcie o tym. Jeżeli już dajemy lekarstwo pacjentom to dajmy wybór taki, jaki jest potrzebny. Niech nasi rządzący nie spoczną na laurach ze względu na legalizację. Pozwólcie na to, żeby ten produkt pojawił się w odpowiedniej formie i w odpowiedni sposób i za odpowiednie pieniądze na rynku. 

 

– Dokładnie. A jak inni ludzie w Twoim wieku? Według badań to oni są praktycznie jedyną grupą społeczną, która dalej jest przeciw depenalizacji. Jak Twoi rówieśnicy reagują na fakt, że leczysz się konopiami indyjskimi? 

 

– Ja mam to szczęście być otoczonym ludźmi światłymi i którzy są mi życzliwi. W związku z powyższym wszyscy mnie supportują, bo uznają moje prawo do wyboru. Jeżeli pijak ma prawo wyboru kupienia jednego z tysiąca gatunków wódki i nawalenia się jak świnia i nikt go za to nie karze, a jest w gorszym stanie niż ja po nawet całym papierosie czystej marihuany. To przepraszam, ale gdzie jest sens, gdzie logika. Chyba tylko taki, że państwo czerpie z monopolu potężne zyski. Z marihuany nie może narazie. Przepraszam, mówię dosyć ostro, ale to trochę boli.

 

– Domyślam się. Mnie boli, a jak Ciebie musi boleć.

 

– Jak widzę faceta który sika po nogawkach, obszczymurek pod płotem i policja przejeżdża, może się zatrzyma, może nie. Bo to jest normalne. W momencie kiedy ja bym był na haju i by mnie złapano, a nie był pacjentem z receptą – idę do pierdla. Przy czym ten pijak psuje sobie zdrowie znacznie bardziej niż ten, który okazjonalnie się napali. 

 

– Jeśli ma rodzinę, to też nie za dobrze dla niej, że facet pije. 

 

– Dokładnie. Ktoś taki ma wybór, a ja nie mam. Na szczęście nie jestem przestępcą i nigdy nie byłem bo zacząłem się interesować tym jak zaczął się szum wokół legalizacji. Ale znam ludzi, znamy obydwaj, którzy za chęć pomocy bliskiej osobie w ulżeniu jej w cierpieniu zostali skazani prawomocnym wyrokiem. Szczęście od Boga, że w zawieszeniu. To boli. Emocjonalnie o tym mówię, przepraszam jeśli za bardzo.

 

– Absolutnie, bardzo dobrze. Mam nadzieję, że Ty się za bardzo nie denerwujesz tymi pytaniami. 

 

– Jak ma to mieć sens to musi być szczere. 

 

– Tak, też tak myślę.

 

– Ja nie chcę tu wychodzić na celebrytę, który opowiada pierdoły, żeby się wylansować.

 

– Nie taki mamy cel. Nie tak dawno temu było głośno o dwóch przypadkach, ale pewnie jest ich więcej, którym zwrócono marihuanę wcześniej skonfiskowaną na okres kilku miesięcy. Czy Ty miałeś jakiekolwiek problemy z prawem pomimo tego, że jesteś legalnym pacjentem, bo tak też bywa? Co by się stało gdyby Tobie policja zabrała susz i zwróciła po kilku miesiącach? 

 

– Uczciwie, nie napadając, uważam za bandytyzm zabranie lekarstwa choremu. Bez względu na to, czy ktoś dany specyfik uważany jest za lekarstwo dobre lub złe. To jest lekarstwo. A tak naprawdę nie lekarstwo tylko metoda ulżenia mu w życiu, do czego każdy człowiek ma prawo. Uniknąć bólu, strachu, dyskomfortu. W związku z tym to jest czysty bandytyzm. Myślę, że to jest wręcz niewiarygodne, chyba, że ktoś próbował wykorzystać lukę w prawie aby kupić marihuanę nielegalnie. Wtedy to jest inna sprawa. Aczkolwiek nie powinno to przyjmować formy represji. I to z powodów, o których powiedziałem wcześniej. Pijany, nawalony na ulicy – cacy. Człowiek na marihuanie rozweselony – be. Gdzieś tu jest zagubiony sens. W związku z tym mi gdyby policja zarekwirowałaby mi to, co mam, to poczuł bym się fatalnie, byłbym w koszmarnym stresie, nie wiem jak to by się mogło odbić na moim zdrowiu. Ja wiem, nawet na zdrowiu psychicznym. U mnie część tych dysfunkcji potęguje się w momencie ekscytacji, nerwów, stresu. Nie myślą o tym ci, którzy są zamieszani w szemrane historie, typu, że złapali kierowcę z małą dawką, ale nie miał opakowania. Pokażę Wam to duże pudełko, czy ja mam z tym zawsze przy sobie jeździć? Przecież to jest głupota. 

 

– To prawda.

 

– Ja sobie zrobię skręta na którego mam specjalne etui, na szczęście mam zaświadczenie zawsze przy sobie, że tam mam. Policja nie sprawdza czy to jest to, czy coś innego. To już nie jest mój problem. Natomiast każda taka akcja odbija się negatywnie na zdrowiu każdego z Nas. Dlatego, że stan ekscytacji i stan wzmożonego napięcia ma bardzo negatywny skutek. I ja to widzę po sobie. W momencie, gdybym się zdenerwował, nie wiem jakbym zareagował. Mogłoby to się skończyć poważnym obniżeniem formy. 

 

– Jedno z ostatnich pytań, trochę odbiegające od tematu, ale jak wyglądały początki przed stosowaniem konopi? Powiedziałeś, że spróbowanie marihuany było strzałem w dziesiątkę, więc zapewne różnica była bardzo odczuwalna. Z samą farmakologią byłoby Ci dużo trudniej z tą chorobą.

 

– Posłuchaj, powiem Ci tak. Ja mam ewidentną próbę bilardową. I to mówię zupełnie poważnie, nie tworzę historii science-fiction. Od wielu, wielu lat mam kolegę, z którym kiedyś graliśmy w brydża sportowo. Potem przerzuciliśmy się i tak od około 25 lat gramy w bilard. Na początku była to zabawa, a teraz traktujemy to bardzo poważnie. W momencie, kiedy zaczęły się problemy dotkniętą mam prawą rękę. Wyobrażasz sobie granie w bilard z prawą ręką uderzającą w ten sposób? Ja wygrywam ze swoim partnerem bardzo często, w momencie, kiedy wezmę dobrą dawkę. Raz dziennie wypalam 1/3 skręta, 2-3 buchy. Idę i 3-4 godziny gram w bilard. Więc jak mógłbym grać w bilard, gdyby nie było ewidentnej poprawy stanu? Nic mi się nie trzęsie, nic mi nie dokucza. Próbowałem robić to bez zażycia zioła, żeby zobaczyć, czy to nie jest efekt tego, że robię coś co lubię i poprawia się wydzielanie endorfin. Nie, nie wezmę – nie gram. Wezmę – gram. Cała filozofia. Kto chce niech wierzy, kto nie chce ten nie musi. Mam nadzieję, że ktoś, kto ma prawo decydowania usłyszy to, bo mnie to pomaga. 

 

– Mocna wypowiedź.

 

– Pytałeś mnie jeszcze o negatywne skutki wynikające z użycia konopi. Najlepiej by było, gdyby wypowiedzieli się moi bliscy, którzy nie widzą, żebym ja się zmieniał, żeby mi się zmieniał charakter, robię się trochę spokojniejszy, może to przychodzi z wiekiem i dorastam. Ale ja nie obserwuję, przynajmniej na tym etapie, czegoś takiego jak uzależnienie. To w ogóle nie wchodzi w rachubę, bo czasami to mi przypominają, że powinienem zażyć. 

 

– Rozumiem.

 

– Reasumując, mam schorzenie, na które nie ma lekarstwa. Powinno postępować w opinii lekarzy znacznie szybciej, niż postępuje w tej chwili. Ja jeszcze jakiś czas temu prawą ręką nie byłem w stanie tego zrobić i większość parkinsonowców tego nie zrobi. Zażywam zioło, które mi nie szkodzi, poza podrażnianiem gardła. Robię rzeczy, których bym bez tego nie robił. Na miły Bóg! Komu to przeszkadza? Ja wiem, że odpowiedź będzie – już nie przeszkadza. W dalszym ciągu nie w takim stopniu, w jakim powinno to nie przeszkadzać. Żeby był wybór, dobór środków do poziomu i rodzaju schorzenia. Tyle. Jeszcze w wieku sześćdziesięciu paru lat stanąłem na nartach i parę razy się przebiegłem po parę kilometrów. Można? Można. Nie wiem czy to wynik tylko konopi bo nie chcę z tego robić wielkiego halo, ale jestem przekonany, że w dużej mierze trzyma mnie to w dobrej formie. 

 

– Najlepiej znasz swój organizm, więc Tobie najłatwiej to ocenić. 

 

– Tak jak mówisz, mówię to na podstawie swoich doświadczeń. Być może jest to autosugestia, bo bardzo chcę w to wierzyć. Ale nawet jeżeli jest to efekt placebo, a pomaga, to zażywajmy placebo

 

– Dokładnie. Coś co pomaga, niech pomaga. 

 

– Dajcie ludziom wybór, szansę. Jeżeli tylko się lepiej czują, a nawet jeśli będzie to tylko przekonanie, to warto.

 

– Mocna rozmowa według mnie. Dziękuję Ci za szczerość i bardzo to doceniam. Nie wiem jak słuchacze, ale ja miałem ciarki. Przykre, że dalej żyjemy w takim kraju, w którym musimy walczyć i poruszać takie kwestie.

 

– Ja zacząłem mówić i nie skończyłem, jeżeli plemiona pierwotne, kultury azteckie i amerykańskie w większości wypadków do celów leczniczych używały zioła, znajdowały w ten sposób drogę do komunikacji z przodkami, jakby tego nie nazwać, pomagały im. Dlaczego my mamy z tego nie skorzystać? Okazuje się, że te proste zioła po prostu trzeba regularnie zażywać, a pomogą jak lekarstwa. Przy czym nikogo do niczego nie namawiam. Jestem przykładem, który kontynuuje leczenie konwencjonalne. Lub raczej próbę zatrzymania rozwoju dalszego tego cholerstwa. A co będę mógł powiedzieć za rok? Zapraszam do wywiadu za rok. Wtedy się okaże, czy to co mówiłem było bzdurą, czy rzeczywiście w tym coś jest. Bo to co ja mówię, to mówię tu, na teraz i na dzisiaj. 

 

– Marzec 2021. Będziemy aktualizować.

 

– Poruszyłeś jedną bardzo ważną rzecz w tej rozmowie, mianowicie sprawę kosztów. Bo, my się narazie fascynujemy tym, że mamy jakąś furtkę, która się pojawiła, a zapominamy o tym, ile ona kosztuje. Dotyczy to wielu przypadków, ile się słyszy sytuacji zbiórek dla dzieci bo kuracja kosztuje jakieś koszmarne pieniądze przekraczające możliwości rodziców. Nie chcę tutaj mówić, że Parkinson jest jednym z najgorszych schorzeń, chociaż jest, bo jest podstępny i dotyczy układu neurologicznego. Tak naprawdę usłyszałem taką rzecz, która mnie ostatecznie popchnęła w stronę szukania rozwiązań samemu: „My, lekarze, mało wiemy. Tak naprawdę uczymy się Wami”. Niech to będzie takie hasło zamykające. Chyba, że masz jeszcze jakieś pytanie.

 

– Nie mam. Myślę, że temat został wyczerpany, także to może być hasło zamykające. Dziękuję Ci. 

 

To by było na tyle. Jeżeli podobał Ci się ten odcinek, udostępnij go, to naprawdę ważne. Tomasz, ja i inni pacjenci medycznej marihuany będziemy bardzo wdzięczni. Myślę, że ten podcast może otworzyć oczy naprawdę wielu osobom. Dla Ciebie to jest minuta poświęcona na udostępnienie, a dla kogoś to może być zdrowie, czasem życie. Potrafię być zabawny jak wiesz, potrafię się śmiać, ale ta rozmowa mnie bardzo poruszyła. Będę bardzo wdzięczny za przekazanie tego dalej i aktywność w postaci lajków, komentarzy, żeby zasięg tego odcinka objął jak najwięcej użytkowników, dotarł do różnych grup interesu. I żeby ten podcast otwierał oczy niedowiarkom czy ludziom stygmatyzującym konopie. Partnerem odcinka jest firma CBD Doctor i z tego miejsca chciałbym przypomnieć o zniżce -15% na cały asortyment z kodem otwieramyoczy. Produkty są świetne, o czym więcej możecie posłuchać w poprzednim odcinku w kąciku recenzującym. Jeśli zastanawiasz się, czy kosmetyki konopne są dla Ciebie, to odpal odcinek i się przekonaj. Dziękuję również moim patronom. Adrian, dziękuję za tak hojne wsparcie. A jeżeli Ty też wierzysz w tą inicjatywę i chcesz na bieżąco śledzić podcast, zapraszam obserwowania kanału na wybranym przez Ciebie portalu. Niedługo rozmowa z Mestosławem, co miesiąc rozmowa z pacjentem medycznej marihuany. Moim następnym gościem będzie pacjent chory na stwardnienie rozsiane. Przepraszam też za mój ton w tym momencie, ale po kilkukrotnym odsłuchaniu tej rozmowy, działa ona na mnie wciąż tak samo mocno. Ja nazywam się Mateusz Zbojna, a Ty słuchałeś podcastu Otwieramy Oczy. Cześć!