Z tego artykułu dowiesz się:
Eloczterydwazero czyli weedtape
Sami muzycy określają płytę mianem weedtape’u, czyli albumu skierowanego do użytkowników marihuany. Ten album Mops opisywał jako czysto aktywistyczną zajawkę. I tutaj wszystko się zgadza. Od tytułu, przez oprawę graficzną, po tematykę i klimat, kończąc na cenie, która wynosi 42,00 zł. Dla wszystkich zainteresowanych można ją nadal zamówić tutaj.
Za sferę producencką odpowiada Pete. I trzeba przyznać, że z zadania wywiązał się wyśmienicie. Produkcje są różnorodne, przeplatają się, dzięki czemu całą płytę można przesłuchać od a do z bez chwili monotonii. Płytę rozpoczyna melodyjne, lekko g-funkujące Elo420, by po chwili przejść do mocnego Jarana100. By nie było nudy zaserwowany mamy przesterowany bit w Pigułce, przydymiony Winnetou, inspirowany afrotrapem Złap Mnie, czy festiwalowy banger Alladyn. Fani nowoszkolnych trapów raczej nie znajdą tutaj pozycji dla siebie, jednak każdy miłośnik klasycznych brzmień powinien być zadowolony.
O czym nawija Mops?
Najważniejsza jednak jest tutaj zawartość liryczna. Pamiętacie jeszcze składanki wypuszczane przed Marszami Wyzwolenia Konopi? Zawsze za ich ogromną zaletę uznawałem aspekt edukacyjny. To samo dotyczy Eloczterydwazero. Nie jest to płyta przepełniona narkohymnami i weedbangerami o jaraniu na tony.
Co więc ciekawego można powiedzieć w takim temacie? Chociażby porady prawne. Mops podpowiada w swoich tekstach jak rozmawiać z policją i prokuraturą w razie zatrzymania, o tym dlaczego warto mieć receptę czy sprawdzonego adwokata. Zwraca też uwagę na aspekt finansowy (2 bańki ze zbiórki, daj vat na gandzię, kraj lekko tyle w dzień zarobi). Jest to nawiązanie do akcji #hot16challange2, w trakcie której zebrano 3,7 mln złotych, za które kupiono m.in. 7 karetek. Cóż więc można by zrobić z 10 mld złotych? Obrywa się też innym raperom za bierność w temacie legalizacji i tworzenie rapu wątpliwej jakości, przepełnionego treściami konsumpcyjnymi. Pełno też jest odniesień do absurdów prawnych, jakich na co dzień ofiarami są użytkownicy marihuany: za picie gorzały i rzyganie na plac dostaniesz mandat, za blanta zawiasy albo na sankach.
Mimo goryczy i złości na stan prawny, cała płyta niesie ze sobą optymistyczny przekaz. Jest wzbogacona żartami, humorystycznymi wstawkami. Mops zresztą nawija, że jesteśmy w przełomowym punkcie walki o legalizację lub chociaż depenalizację. Kto by pomyślał 10 lat wstecz, że za 10 lat wjedzie medyczniak? Obserwowanie tematu z dłuższej perspektywy czasu pozwala dostrzec ogromne zmiany zarówno w kwestiach prawnych jak i w świadomości społeczeństwa. Chociaż apetyt jest większy, to nie należy bagatelizować osiągnięć ruchu aktywistycznego. To zresztą zasługa wspominanej przez Mopsa pracy u podstaw, a nie Zielonej Antify z kaskami i pałkami zrobionych z konopnego plastiku (chociaż muszę przyznać, że ta wizja dotarła do resztek mojej anarchopunkowej duszy).
Mocne i słabe punkty
Osobne wyróżnienie należy się też otwierającemu Elo420. To najświeższy singiel z płyty. Ma lekki, spokojny groove. Jest on hymnem dla growerów, czyli instytucji bardzo często pomijanej. W czasach kiedy na mieście kupuje się niepewny towar warto mieć dostęp do sprawdzonego i zaufanego hodowcy, który dba o swoje rośliny, bo jest to przede wszystkim jego pasją a nie tylko sposobem zarabiania pieniędzy.
Żeby nie było tak różowo, są też pewne rzeczy, które mi przeszkadzają. Przede wszystkim niektóre rymy jak „cateringów-marketingów”czy „logo-srogo” . Nie wynika to oczywiście z braku umiejętności Mopsa, tylko z przyjętej momentami konwencji, że jak bardzo chce się użyć takiego rymu to można. Mnie to jednak po prostu kłuje w uszy. Drugim jest refren we wspomnianym już Alladynie, który polega na powtarzaniu tego jednego słowa. Od czasu Madagaskaru Quebonafide ten patent został tak wielokrotnie użyty i przemielony, że jest to przewidywalne. Chociaż skuteczne.
Podsumowanie
Szkoda, że nie za często mamy okazję zajmować się recenzowaniem płyt. Bo chętnie stworzyłbym system ocen, wg którego tej płycie dałbym 4,5 listka/5.