Z tego artykułu dowiesz się:

Na wstępie chciałbym przeprosić za ten clickbaitowy tytuł. Z założenia jestem ich przeciwnikiem, jednak gdy mówimy o elemencie clickbaitowej kultury, jakim niewątpliwie jest Michał Matczak, to nie mogłem się powstrzymać przed takim zabiegiem. Jeśli oczekujesz tutaj wylewania wiadra pomyj na Matę to możesz od razu przejść do ostatniego akapitu, chociaż może Ci to zaburzyć odbiór tekstu.

Ostatni spot Maty, w którym rozpoczął swoją kampanię na urząd Prezydenta RP w 2040 r. znów poruszył opinię publiczną. Cóż, kiedy jesteś na świeczniku musisz się liczyć z tym, że każdy Twój krok może być komentowany. Jeśli chcesz być na świeczniku w temacie walki o depenalizację marihuany – będziesz oceniany i szeroko komentowany przez branżę konopną.

Jako Otwieramy Oczy mocno zaangażowaliśmy się w temat Fundacji 420. Mateusz znajduje się w jej Radze, ja również przyglądam się jej działaniu wspierając w kwestiach merytorycznych. Znając temat nieco od środka wielokrotnie też brałem udział w różnych internetowych dyskusjach. To co się dzieje wokół osoby Michała sprawiło, że postanowiłem powiedzieć co nieco o osobie Maty i Fundacji w kontekście polskich konopi.

Mata na barce

Zmiana o 180 stopni

Pomysł powstania Fundacji 420 zrodził się po zatrzymaniu Michała przez policję. Wiemy, że zatrzymanie nie było żadną celową akcją czy performancem. Było zwykłym przypadkiem, jaki spotyka wielu użytkowników konopi. Ten przypadek jednak spotkał kogoś, kto mógł całą sytuację nagłośnić.

Gdy udało nam się skontaktować z Matą zdradził, że chce zostać twarzą depenalizacji w Polsce. Mówimy tu o lutym 2022 r. Niedługo po pierwszych spotkaniach, w których oprócz Mateusza brał udział Andrzej Dołecki, prezes Wolnych Konopi, Mata ogłosił swój zamiar na gali bestsellerów Empiku.  Samo wystąpienie było szeroko komentowane, przez niektórych tez krytykowane za użycie słowa narkotyk w kontekście marihuany. O tym, dlaczego to ważny glos napisałem nieco więcej tutaj dla Wolnych Konopi, a swoim komentarzem opatrzył to Kuba Gajewski.

Tuż po tym wystąpieniu Przemek Zawadzki podzielił się swoją historią, gdy pomagał Macie dostarczając mu krzaki na koncert na warszawskim Bemowie. Gdy zaproponował jego ekipie wspólne działania usłyszał, że Michał nie angażuje się w tematy aktywizmu konopnego. Nie było to dla mnie niczym zaskakującym. Przy organizacji Marszu Wyzwolenia Konopi widzieliśmy, że dla wielu raperów, przez wzgląd na rózne współprace, jest to niewygodny temat. Wielokrotnie wytykał to też Mops. Nie dziwi mnie jednak, że po zatrzymaniu Mata zmienił zdanie. W sumie zdziwiłbym się i krytykował go, gdyby tego nie zrobił. Do tego dnia żył w pewnej bańce. Czasem pewnie słyszał o wpadce jakiegoś znajomego dilera co zrzucał na karb ryzyka zawodowego.  Co jakiś czas może zatrzymano jakichś jego znajomych, co kończyło się umorzeniem lub grzywną.  Dopiero kiedy spotkało to jego, gdy trafił na dołek to zrozumiał, jak system mieli ludzi tylko za to, że posiadają w kieszeni kawałek rośliny. Lepiej późno niż wcale.

Marsz Wyzwolenia Konopi

(Fal)Start Fundacji

Start Fundacji 420 zainaugurowały 3 piosenki Skutego Bobo z gościnnym udziałem Young Leosi, a powstały one podczas wycieczki na Jamajkę. Numery te, delikatnie mówiąc, nie spotkały się z najlepszym odbiorem fanów. Zaowocowało to nie tylko zminusowaniem utworów na Youtube, ale przyczyniły się też mocno do atmosfery nieufności w środowisku konopnym. Pojawiły się zarzuty, że numery te stawiają w negatywnym świetle użytkowników marihuany oraz że bardziej szkodzą niż pomagają.

Chociaż sam nie jestem fanem tych utworów, to nie byłem też ich specjalnym krytykiem. Miałem bowiem świadomość jak wygląda kwestia finansowania Fundacji. Jest ona zasilana z zysku generowanego m.in. z muzyki Maty.  Co prawda co nieco wiem o muzyce, ale byłbym fatalnym wydawcą. Dlaczego więc miałbym nie zaufać Macie i SBM w kwestii spieniężania swojej muzyki i wizerunku? To oni udowodnili swoją działalnością, że znają się na tym najlepiej w Polsce. Skute Bobo oraz Leosia postanowili zrobić luźne letniaczki. Niestety, wyszło jak wyszło.

Mata szybko jednak nadrobił niefortunny start wypuszczając „Patoprohibicję”. Numer opowiadający o jego zatrzymaniu, merytoryczny, dobrze nawinięty, z licznymi follow up’ami do klasyków. Mimo świetnego przyjęcia nie obyło się bez głosów krytyki.  Jednym z nich było to, że utwór nie wnosi nic nowego. A czy „Grube Jointy” DonGuralEsko powiedziały o czymś nowym? To jest banger, on ma hulać a nie odkrywać Amerykę. Dziś, po 11 latach, wspomniany numer DGE (uważany przez wielu za najlepszy polski banger konopny) ma ok 12 mln wyświetleń (na dwóch kontach) na YouTube.  „Patoprohibicja” po dwóch miesiącach ma ich 14 mln. Czy się to komuś podoba czy nie, „Patoprohibicja” będzie dla młodszego pokolenia tym, czym „Grube Jointy” były dla takich zgredów jak ja.

Fundacja 420

Mata vs konopie

Mimo, że Fundacja 420 Maty ma za cel publiczną debatę, pracę nad świadomością społeczną i depenalizację marihuany, to od samego początku mierzy się z krytyką środowiska konopnego. I trzeba przyznać, że nie całkowicie bezpodstawnie. Część z tych głosów związanych jest z wizerunkiem samego rapera, wydawaniem w SBM, aktywnością jego ojca, jednak sam Mata dołożył parę groszy od siebie. Kilka rzeczy wypunktował w swoim filmie Przemek Zawadzki, a jeśli nie widziałeś tego nagrania to możesz nadrobić to tutaj.

Przemek zwrócił uwagę na wydarzenie, jakim była organizacja palenia jointów w Warszawie z okazji 20.04. Był on inicjatorem i współorganizatorem (razem z Otwieramy Oczy i Wolnymi Konopiami). Początkowo planowane było ono pod Kolumną Zygmunta, jednak zapadła decyzja o zmianie miejsce na Schodki, ponieważ miało zostać połączone z koncertem Maty inaugurującym powstanie Fundacji 420. Jednocześnie sam koncert był trzymany w tajemnicy, czego najlepszym dowodem niech będzie to, że jako współorganizatorzy wypowiadamy się o tym po raz pierwszy publicznie. Przemek wspomina prognozy, które mówiły o tym, że będzie kropił deszcz. Ja te prognozy pamiętam nieco inaczej, prognozowano deszcz cały dzień i wyraźne ochłodzenie. Mata postanowił odwołać swój koncert, jednak ta decyzja nie miała żadnego wpływu na palenie jointów. Ono mogło się odbyć, a jego uczestnicy nie wiedzieliby o żadnym zamieszaniu. Zostało jednak odwołane przez organizatorów.

Wsparcie Marszu…

Kolejnym przykładem jest Marsz Wyzwolenia Konopi. Jednym z pomysłów była obecność na nim Maty, chociaż nigdy za specjalnie nie przywiązywaliśmy się do tej koncepcji. Osobiście wielokrotnie mówiłem, że to zły pomysł. Uważałem, i nadal uważam, że jego poziom rozpoznawalności mógłby przyćmić to wydarzenie. W mediach dyskutowałoby się o evencie Maty, a nie o Marszu Wyzwolenia Konopi. Kilka dni wcześniej miał miejsce koncert na schodkach, w trakcie którego ludzie skakali do Wisły by być bliżej swojego idola. A mówimy tu o wieczornym, spontanicznym koncercie na łódce. Co, gdyby Mata zapowiedział swoją obecność na Marszu kilka dni wcześniej? Albo nawet spontanicznie tego samego dnia? Czy masa jego fanów nie sparaliżowałaby Marszu? Jakie by było wtedy podejście policji? Czy byłoby bezpiecznie w takim tłumie jechać autami? Oczywiście, Marsz na jego obecności też by się wypromował, byłoby o nim głośno. Nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że bilans zysków i strat byłby na minus. Inną sprawą jest jednak brak jakiegokolwiek wsparcia w social mediach. Poważna instytucja działająca w zakresie depenalizacji marihuany nie powinna ignorować jednego z najważniejszych wydarzeń w konopnym kalendarzu.

Podczas wspomnianego już koncertu na Bemowie Przemek dostarczał rośliny. Tutaj dla mnie nie ma żadnej dyskusji z jego zarzutem. W biznesie nie ma nic za darmo. Jeśli ktoś wykonuje dla Ciebie jakąś usługę, zwłaszcza na ostatnią chwilę, to mu to wynagradzasz. Jeśli nie w formie finansowej to w postaci jakiegoś barteru. Tutaj, wg Przemka, mowa była o podziękowaniach na social mediach, jak jednak pokazała sprawa Marszu – są one mocno reglamentowane. I nie ma dla mnie tutaj znaczenia czy była taka umowa czy nie (bo każda ze stron będzie pewnie obstawała przy swojej wersji). Jest to po prostu kwestia elementarnej przyzwoitości.

…a wsparcie Monaru

 

Najnowszym wybrykiem Maty jest wsparcie Monaru kwotą 420 tys. . Instytucja ta wielu użytkownikom kojarzy się skrajnie negatywnie, bo wielu z nich trafiało tam na odwyki za stosowanie marihuany. Monar to też piewcy statystyk i mitów na temat szkodliwości marihuany. Dodatkowo jest to instytucja finansowana z grzywien, dlatego w ich interesie jest jak największa prohibicja. Czy Monar przyjmie środki? Nie wiadomo, jednak uważam, jest to też szansa na zmianę tej organizacji. Współpraca z Fundacją 420 może zaowocować zmianą podejścia do tematu marihuany. Może też przyczynić się do lepszej edukacji narkotykowej w Polsce, bo każdy kto pamięta szkolne pogadanki o narkotykach wie, jak bardzo były one skuteczne. Ogłaszając darowiznę Mata jednak celowo nazwał to ruchem „pod publikę”. Owszem, środki te mogłyby zostać lepiej wykorzystane przez np. Candis. Jednak czy ta nazwa powiedziałaby cokolwiek osobie spoza świata konopnego? Śmiem wątpić. W tym ruchu nie chodziło o promocję instytucji.

Po co Macie aktywiści

I tu wg mnie jest pies pogrzebany. Środowisko aktywistów konopnych krytykuje zachowania Maty, jednak warto wyjść na chwilę z bańki konopnej i spojrzeć na to z boku. Działania Michała nie są skierowane w stronę środowiska konopnego. Bo po co przekonywać ludzi przekonanych? I chociaż wiele jego ruchów może nie zdobywać poklasku aktywistów, to aktywność Maty w przestrzeni publicznej sprawia, że w temat depenalizacji będzie przewijać się coraz częściej. Nie pamiętam tak wielu pytań znajomych o Wolne Konopie czy Otwieramy Oczy, a o Matę i jego Fundację mam całkiem sporo. Jego działania nie sprawią, że osoby nastawione pozytywnie do zmian prawnych zmienią zdanie.  Może on przekonać osoby nieprzekonane oraz dotrzeć do tych mniej skrajnych przeciwników. Owszem, część z nieprzekonanych osób może przez jego aktywność zostać przeciwnikami, jednak bilans powinien być i tak in plus.

Najczęściej jednak komentuje się, że cała Fundacja 420, start kampanii prezydenckiej, to tylko promocja własnego wizerunku/trasy/nowej płyty/ruchu politycznego ojca. Sam bym się nie zdziwił, gdyby kolejna płyta Maty nosiła tytuł „2040”, a o samym pomyśle kandydowania na prezydenta mógłbym napisać jeszcze sporo, ale już i tak boje się, że Mateusz mnie przeklnie za tak długi wywód. Nie mogę się jednak pozbyć ze swojej głowy jednej kwestii. Jeśli te działania są nakierunkowane tylko na własną osobę lub interesy własnego grona…to po co by mu było wsparcie aktywistów? Średnio ogarnięty stażysta w SBM byłby w stanie zebrać merytoryczne argumenty, którymi Mata mógłby rzucać na lewo i prawo. Czy naprawdę przy jego zasięgach i popularności przyciągnąłby do siebie nowych słuchaczy czy nowych wyborców takim działaniem? Chodzi mi o to, że cele krótkoterminowe osiągnąłby własnymi siłami, bez starania się o wsparcie aktywistów.

Po co Mata aktywistom

 Więc skoro cele krótkoterminowe osiągnąłby własnymi siłami, to musi mu, zgodnie z logiką, chodzić o cele długoterminowe. Aby te osiągnąć on i Fundacją muszą współpracować ze środowiskiem aktywistów.  Tylko czemu ta współpraca wygląda tak jak wygląda?

I mimo, że na wstępie przyznałem, że tytuł jest clickbaitowy, to jest też szczery. Bo tak, wkurwia mnie Mata. Tym, że mając do dyspozycji wsparcie Wolnych Konopi i Otwieramy Oczy zupełnie tego nie wykorzystuje. Może mieć każdego speca od konopi w tym kraju, lekarzy, prawników, naukowców.  Mógłby naprawdę otworzyć nowy rozdział w walce o depenalizację, a tymczasem każde wszystkie jego ruchy wydają się nie do końca przemyślane, nieodpowiednio zorganizowane i zarządzane albo wręcz pozorne. Nie mogę się oprzeć wrażeniu, że każdy dobry krok Maty poprzedza dwa strzały w kolana.

Michał, masz możliwość by naprawdę zrobić coś dobrego. Wiem, że nie lubisz ciężaru głosu pokolenia, który Ci wrzucono na plecy. Jeśli jednak naprawdę chcesz coś zmienić, to zróbmy to porządnie.

Więc skoro cele krótkoterminowe osiągnąłby własnymi siłami, to musi mu, zgodnie z logiką, chodzić o cele długoterminowe. Aby te osiągnąć on i Fundacją muszą współpracować ze środowiskiem aktywistów.

Geek, miłośnik muzyki, pająków i konopi. Cierpiący na wieczny brak czasu i miejsca na nowe książki

Wiktor Brzeziński