Kamila niejednokrotnie słyszała od lekarzy przykre rzeczy.

Na przykład, że macica jest jej niepotrzebna, mimo że ona chciała walczyć z chorobą. Albo że marihuana to tylko narkotyk, mimo że ona chciała walczyć z chorobą.

Zarpaszam Cię na bardzo mocny odcinek. Ja łzy w oczach miałem, a gdy pierwszy raz słuchałem tej historii pociekły mi po policzku.

Gratulacje dla Kamili za odwagę i otwartość, a ja jestem bardzo dumny, że mogłem z nią porozmawiać. Ten odcinek może pomóc wielu ludziom.

Partnerem odcinka jest firma Canna-shop. Robiąc tam zakupy wspierasz ten podcast. Więcej o produktach od tej firmy możesz posłuchać tutaj lub przeczytać tutaj.

 

Odbierz prezent!

Weź udział w konkursie!

Weź udział w konkursie!

Podoba Ci się to, co robię?

Wesprzyj Otwieramy Oczy!

Otwieramy Oczy to projekt stricte aktywistyczny. Żadna z platform, na której jestem nie pozwala mi zarabiać. Nie to zresztą jest moim priorytetem. Jest nim pomoc chorym, pokazywanie innowacyjnej drogi biznesowej ludziom, czy otwieranie oczu sceptykom. Często wyjeżdżam w celach aktywistycznych, realizuję projekty i wkładam w to wszystko mnóstwo czasu. Środki finansowe są mi potrzebne, żebym mógł po prostu dalej działać lub robić to jeszcze mocniej. Jeśli podoba Ci się to, co robię i korzystasz regularnie z moich materiałów, będę niesamowicie wdzięczny za pomoc w rozwoju Otwieramy Oczy, co jest jednoznaczne ze wzrostem świadomości społecznej.

 

Podcast do czytania

Otwieramy oczy – Podcast dla ludzi, którzy kochają prawdę. To też pierwszy w Polsce podcast konopny dla ludzi szukających innowacyjnego pomysłu na biznes czy dla pacjentów medycznej marihuany, użytkowników cannabis oraz osób, które chcą poznać prawdę na temat niesłusznie szykanowanej rośliny. Ja nazywam się Mateusz Zbojna i serdecznie zapraszam Cię na zieloną, szczerą podróż.

Macica się Pani do niczego nie przyda, musi Pani brać w tej chwili te leki przeciwbólowe, a marihuana to przecież ciężki narkotyk – takie słowa regularnie słyszała bohaterka dzisiejszego odcinka. Kamila Dragan opowie o tym jak konopie pomogły jej w walce z uzależnieniem od opioidów, a także o tym jak marihuana pomogła jej zajść w ciążę pomimo schorzenia czyli endometriozy.

Mateusz: Cześć Kamila, bardzo mi miło, że przyszłaś do podcastu Otwieramy Oczy.

Kamila Dragan: Cześć Mateusz, mi też jest ogromnie miło.

-Dzisiejsza rozmowa będzie nieco trudna, dla mnie przynajmniej bardzo poruszająca, ponieważ mniej więcej słyszałem na Kanaba Fest o Twojej historii. Chciałbym zacząć od początku, czyli jak wyglądały pierwsze objawy endometriozy i wszystkich zdarzeń tej wzruszającej historii?

-Tak naprawdę od kiedy zaczęłam dorastać, miesiączkować i mój układ hormonalny zaczął pracować na wyższych obrotach coś w moim organizmie zaczęło szwankować. Od kiedy pamiętam każda miesiączka była potwornie bolesna, a ten ból był tak silny, że doprowadzał do wymiotów. Nieraz mdlałam, byłam praktycznie stałym bywalcem na pogotowiu. Oprócz garści leków przeciwbólowych i zastrzyków, dostawałam też hormony. Po hormonach bardzo źle się czułam, miałam wahania nastroju, dodatkowo w piersiach pojawiły się guzki i musiałam przerwać to leczenie. Zdiagnozowano u mnie torbiele na jajnikach. Z racji, że nie mogłam przyjmować hormonów miałam nadzieję, że torbiele same się wchłoną, bo czasami tak bywa. Nie robiłam z tym nic do czasu, aż w 2014 roku torbiel urosła do ponad 8 cm i naderwała mi jajnik. Miałam wtedy robioną pierwszą laparoskopię, usuniętą torbiel i zrobiono resekcję jajnika, czyli usunęli kawałek jajnika. Przez jakiś czas po tej operacji bóle były lżejsze, jednak po dwóch latach ciężki ból powrócił. Stawał się coraz częstszy i coraz silniejszy. W tym okresie dodatkowo przechodziłam bardzo ciężką grypę, co ogromnie osłabiło mój organizm. Straciłam wtedy pracę, dopadła mnie depresja, bóle stawały się intensywniejsze. Udałam się do lekarza, żeby zobaczyć co tam się dzieje. USG pokazało, że na wcześniej operowanym jajniku utworzył się guz, a biopsja wykazała komórki endometrium. Wtedy po raz pierwszy lekarka zasugerowała mi mi histerektomię, czyli usunięcie macicy. Ja jakoś nie chciałam tej macicy się pozbyć i nie poddałam się temu zabiegowi. Ale z dnia na dzień zaczęłam czuć się coraz gorzej, byłam potwornie osłabiona, ból stawał się coraz silniejszy. Zaczęłam chudnąć, w pewnym momencie nawet ponad 10 kg w niecałe 3 tygodnie. Miałam robione wyniki badań i były fatalne, miałam podwyższone CRP, podwyższony poziom białych krwinek, miałam anemię. Zrobiono mi markery nowotworowe i wyszły podwyższone. Czekając na kolejne badania i biopsje, a dodam, że byłam wtedy w Wielkiej Brytanii, dostałam przeciwbólowe leki opioidowe. Fakt, te leki na ból pomagają ale były jednymi z najmocniejszych i najszybciej uzależniających środków, które można dostać na receptę. Sprawiły, że oprócz bólu fizycznego zabijały też ból psychiczny, czyli, stawałam się obojętna na wszystko, nic mi nie obchodziło, ważne tylko było, żeby była tabletka zamiast bólu. Dodam jeszcze, że mam też wirusowe zapalenie wątroby typu C i mój układ pokarmowy odmówił posłuszeństwa. Badania wątroby alab i aspat trzykrotnie przekroczyły normę. Czułam się coraz słabsza, wymiotowałam, czasami było tak, że nawet jak wypiłam szklankę wody to ją zwracałam. W pewnym momencie ważyłam niecałe 43 kilo.

-43 kilo… a powiedz mi proszę jak długo to trwało albo inaczej, czy konsultowałaś wtedy z lekarzem Twój stan? Czy odcięłaś się od tego?

-Konsultowałam się z lekarzem, czekając na badania dostawałam leki przeciwbólowe, a jak szłam do lekarza i mówiłam, że mnie strasznie boli i czy dałoby się coś przyspieszyć, odpowiadał, że jestem diagnozowana na nowotwór i tutaj mam tabletki przeciwbólowe, które powinny trochę pomóc. Czekaliśmy dalej.

-Czekaliście na co tak naprawdę?

-Na kolejne badania. Miałam też sugerowaną histerektomię, ale ja chciałam jakoś to przedłużyć, żeby nie musieć poddać się tej operacji.

-Rozumiem, miałaś jakąś jeszcze nadzieję z tyłu głowy.

-Tak, dokładnie. Z racji, że mój stan pogarszał się z dnia na dzień to w pewnym momencie, wydaje mi się, że z powodu uzależnienia od środków przeciwbólowych i jak już tak było źle stałam się obojętna, nie obchodziło mnie już pójście do lekarza, ewentualnie po receptę na te środki, żeby tylko pozbyć się bólu i tyle.

-Rozumiem. Jak długo trwało branie opioidów i stan obojętności? Kiedy nastąpiła poprawa?

-Trwało to 1,5 roku czyli do 2018 roku. W tym roku odezwała się do mnie koleżanka z dzieciństwa, po prostu zapytała na Facebooku co tam słychać. Ja jej wtedy opowiedziałam o mojej chorobie i moich dolegliwościach. Ona powiedziała, że wie jak mi pomóc i zaproponowała wsparcie. Na spotkanie z nią pojechaliśmy do Londynu. Na spotkaniu opowiedziała mi o medycznym działaniu marihuany i oleju RSO, dodatkowo dała mi pare gram suszu, kontakt na osobę, która robi sprawdzony olej. Po powrocie zaczęłam szukać informacji na ten temat, a że mieszkałam wtedy w Anglii to miałam dostęp do pełniejszych, anglojęzycznych źródeł.

-Czy Ty rozumiałaś przez ten cały czas brania opiodów, bólu, oczekiwania tak naprawdę nie wiadomo na co, czy byłaś świadoma tego, że jesteś uzależniona? Jak Twoi bliscy reagowali na to i jak wyglądało to wszystko?

-W głębi duszy wiedziałam, że mam problem. W 2 czy 3 miesiącu brania tych środków już zdawałam sobie sprawę, że ich nadużywam. Moja wątroba odmówiła posłuszeństwa, aspaty były przekroczone i mimo tego, że wiedziałam, że to szkodzi ja po prostu czekałam na moment kiedy wezmę kolejną tabletkę i przestanie mnie boleć i żebym nie musiała myśleć o wszystkim.

-Rozumiem. A Twoi bliscy jak na to patrzyli? Jaka była wtedy Twoja relacja z rodziną?

-Mieszkam z partnerem w Wielkiej Brytanii i był wtedy ze mną jeszcze starszy syn. Teraz patrząc na to wstecz to było to straszne, bo mnie tak naprawdę wtedy nie obchodziło nic. Ja byłam tak wycieńczona, że głupie przejście z pokoju do łazienki to był dla mnie problem. Kuba, mój partner musiał mi pomagać w codziennej toalecie, podawać mi posiłki bo często nie miałam ochoty i siły nic sobie zrobić, a gdy zjadłam często musiał potem trzymać mi miskę gdy mój żołądek mówił, że jednak nie.

-Czy masz jakieś najgorsze wspomnienia z tego okresu? Takie skojarzenie, jedna myśl która Ci przychodzi gdy myślisz o tym ciężkim okresie?

-Pamiętam, że była pandemia, źle się poczułam, zaczęłam wymiotować… i ocknęłam się w łazience na podłodze. Moje marzenie wtedy było takie, żeby jeszcze kiedyś morze zobaczyć. Może to głupie ale kiedyś był tylko ból kilka razy w miesiącu a poza tym starałam się być aktywna, działałam zawodowo, a ta choroba po prostu zabrała mi wszystko. To był chyba taki najgorszy moment.

-Przepraszam, że o to zapytałem, ale wydaje mi się, że Twoja odpowiedź i ogólnie ta rozmowa może pomóc wielu ludziom. Zostawmy narazie ten ciężki okres za nami. Pojawiły się konopie, pojawiła się Twoja koleżanka zaczęłaś szperać w Internecie. Rozumiem, że o konopiach wiedziałaś wcześniej niewiele, pewnie tyle, co przeciętny człowiek. Jeśli jest inaczej, to proszę mnie popraw. Dostałaś susz, namiary, dowiedziałaś się o oleju RSO i co dalej? Bo rozumiem, że w tym czasie dalej brałaś opioidy i dalej czekałaś, a nagle pojawiła się nadzieja w postaci konopi.

-Tak, pojawiła się nadzieja. Co do konopi, zaczęłam używać ich po trzydziestce, ale to było używanie rekreacyjne, chociaż zauważyłam, że jak zapaliłam podczas miesiączki to ten ból był troszeczkę łagodniejszy. Gdy dowiedziałam się o tym, że może mi pomóc, zaczęłam ich używać systematycznie, zamówiliśmy olej RSO, gdy przyszedł zapisałam się do punktu, gdzie pomagają wyjść z uzależnienia od opioidowych leków przeciwbólowych i zaczęło być troszeczkę lepiej. Zaczęło mi się troszeczkę chcieć, prowadziłam wtedy dla siebie taki dzienniczek gdzie zapisywałam dawkę opioidów i marihuany, które przyjmuję i to zaczęło balansować, a potem mogłam spokojnie zmniejszać dawki. Ale że cena i suszu i oleju była i jest bardzo wysoka, a oboje z partnerem straciliśmy pracę to musieliśmy wracać do Polski. To był akurat 2019 rok, medyczna marihuana w Polsce była już legalna i myślałam, że jak zapiszę się do poradni, gdzie leczą uzależnienia i powiem im, że w Wielkiej Brytanii tak zaczęłam i to pomagało to też dostanę receptę i lekarz powie, że bardzo dobrze. Jednak się pomyliłam, w poradni leczenia uzależnień lekarz powiedział, że absolutnie żadnej marihuany nie dostanę bo to jest narkotyk. Jedyne co można mi przepisać to leki nasenne. Gdy odstawia się opioidy, tego jeszcze nie powiedziałam, jest szereg symptomów odstawienia. Przy opioidach oprócz uzależnienia psychicznego występuje też uzależnienie fizyczne. Najgorsze symptomy to ból i to taki przeszywający całe ciało, jak przy najgorszej grypie. Do tego jest potworne uczucie zimna, oblewają na zmianę gorące i zimne poty, wymiotuje się, ja czułam praktycznie jakbym miała zwymiotować swój własny żołądek. To było straszne. Na te wszystkie symptomy pomaga marihuana. Niestety lekarz prowadzący uznał, że jest to narkotyk i nie może mi pomóc. Wtedy poznałam w tej samej poradni terapeutkę, która popierała medyczne działanie marihuany przy wychodzeniu z uzależnienia, powiedziała, żebym obejrzała film „Podziemie nadziei”. I udałam się do poradni leczenia bólu. W poradni udało mi się dostać receptę na medyczną marihuanę, ale tylko dlatego, że pani doktor coś tam wiedziała o konopiach i o tym, że pomagają. Po 6 miesiącach używania medycznej marihuany i oleju RSO całkowicie zeszłam z opiatów. Było to lekkim szokiem dla lekarza, który wtedy mnie prowadził i był przeciwnikiem, bo ludzie w tej poradni leczą się latami. Wyjście z opiatów jest bardzo ciężkie, bo ten ból fizyczny, oprócz tego psychicznego, jest straszny.

-Jakie to były opioidy? Bo są chyba różne substancje?

-Najpierw była kodeina, potem był traumadol. I oksykodon. A przy wyjściu z opiatów dostawałam metadon i on był ściśle monitorowany i musiałam schodzić z dawek.

-Okej, czyli 6 miesięcy trwało całkowite odstawienie i wyjście z nałogu. Mówiłaś o efekcie odstawienia, rozumiem, że on też zakończył się po tych 6 miesiącach?

-On się utrzymywał. Nieraz w nocy budził mnie właśnie ten ból. Najgorsze przy odstawianiu opiatów pod kątem nocy, tego jeszcze nie powiedziałam, jest taki zespól niespokojnych rąk i nóg, musisz wszystkim ruszać bo ciągle czujesz jakbyś miał mrówki pod skórą. To straszne bo nie da się ani usnąć ani wyleżeć w miejscu. I właśnie na ten uciążliwy symptom też pomagała marihuana. Nieraz w nocy obudził mnie ból i drętwienie, rwanie rąk i nóg.

-Mówiłaś, że to był rok 2019 czyli minęły około 2 lata od tamtego momentu. Jak teraz się czujesz w stosunku do opiatów, czy dalej odczuwasz jakieś skutki tego uzależnienia?

-W tej chwili myślę, że nie, absolutnie. Nie biorę żadnych leków przeciwbólowych, nie muszę całe szczęście. Ale raczej żadnych skutków w tej chwili nie odczuwam.

-Okej. Czyli uzależnienie udało się pokonać, głównie napewno dzięki Twojej woli i walce, ale też z pomocą konopi. Przejdźmy teraz w takim razie do endometriozy, bo tego jeszcze w podcaście nie pokonaliśmy. Jak to wyglądało z tą chorobą?

-Jak mówiłam, ten guz, który miałam na jajniku miał komórki endometrium. Endometrioza to przemieszczenie się komórek endometrium do innych organów, najczęściej macicy. I u mnie był to guz. Jak zeszłam z opiatów zaczęłam się czuć dużo lepiej, ale w pewnym momencie dostałam strasznego krwotoku i wylądowałam w szpitalu, gdzie lekarz znowu namawiał mnie na histerektomię. Jednak podczas USG okazało się, że guzek się nieco pomniejszył. Postanowiliśmy z partnerem, że znowu kupimy dawkę oleju i znowu zacznę używać marihuany systematycznie. Tak też się stało. Przez około pół roku było bardzo dobrze. Bóle praktycznie minęły lub były lekkie ale na nie też pomagała marihuana. W czerwcu 2020 zaczęłam się dziwnie czuć, miałam wahania nastroju, zawroty głowy i miesiączka mi się zatrzymała. Myślałam, że znowu coś się dzieje złego, że guz zaczął rosnąć albo torbiel się pojawiła. Ale coś wewnętrznie podpowiadało mi, żebym zrobiła test ciążowy. Zrobiłam ten test, wynik był pozytywny, zrobiłam drugi test, też był pozytywny. Jak już wcześniej wspomniałam, wszyscy lekarze zapewniali mnie wręcz, że napewno nie zajdę w ciążę, więc po co mi ta macica. Najlepiej ją usunąć, bo endometrium może przenieść się na inne organy. Przez to jakoś człowiek się nie zabezpieczał, nie myślał o tym. Jeszcze wtedy szalała pandemia i dostanie się do lekarza graniczyło z cudem. Mi się jakoś udało, chciałam potwierdzić wynik testu, czy rzeczywiście mogę być w ciąży. Niestety lekarz na wejściu powiedział, żebym się nie nastawiała pozytywnie bo może być tak, że guz też produkuje hormon HCG i wtedy test może dać błędny wynik i w moim przypadku to napewno nie jest ciąża. Pamiętam też jego minę jak podczas badania powiedział: Pani się jakimś cudem udało i jest Pani w 9 tygodniu ciąży. Bardzo się wtedy ucieszyłam. Ale też troszkę wystraszyłam, bo była to moja siódma ciąża. Pierwszą ciążę ledwo donosiłam, byłam na podtrzymaniu, gdyż endometrioza nie pozwala ani zajść w ciążę ani utrzymać tej ciąży do końca.

-Czyli pomimo radości czułaś też lekki strach przed tym i że może wydarzyć się wszystko?

-Dokładnie. I używałam jeszcze konopi. Wtedy pojawił się dylemat, czy odstawić te konopie czy dalej je przyjmować. Szukałam jakichkolwiek informacji, ale ich praktycznie nie ma. Znalazłam pare badań, jedne były prowadzone na Jamajce. Z partnerem postanowiliśmy – skoro udało się zajść w ciążę i nie jest zagrożona – że będę kontynuować tą terapię. Odstawiliśmy olej i przyjmowałam susz w mikrodawkach. Co do ciąży, to oprócz paru dolegliwości ciążowych, na które konopie były zbawienne, przebiegła bardzo dobrze i urodziłam pięknego, zdrowego synka.

-Co poczułaś, gdy już ten strach przed tym, że może wydarzyć się wszystko i ta niepewność minęła, gdy zobaczyłaś Gabrysia, wiedziałaś, że jest po wszystkim i udało się wbrew wszystkiemu?

-Pamiętam, jak go pierwszy raz przynieśli. Miałam cesarkę, bo moja macica nieco ucierpiała na skutek endometriozy. Ja wtedy płakałam i do tej pory jak o tym myślę, to tak mam. Ale to nie są łzy smutku, tylko łzy szczęścia. To był chyba jeden z najszczęśliwszych dni mojego życia. Jak zobaczyłam zdrowego Gabrysia i że go faktycznie mam. Tak naprawdę lekarze nie dawali mi żadnych szans, wszyscy mówili jednogłośnie, że napewno Pani w ciążę nie zajdzie, po co Pani ta macica, lepiej usunąć. A jednak konopie bardzo w tym pomogły. Ja wiem, że to dzięki nim, bo od kiedy zaczęłam je stosować systematycznie moje miesiączki się uregulowały, mam systematyczne co 28 dni a wcześniej miałam 2 razy w miesiącu albo nie było jej przez 2-3 miesiące. Zawdzięczam konopiom zarówno moje życie, bo wcześniej ważyłam 43 kilo, nie byłam w stanie dojść do łazienki, było bardzo źle. Ja się poddałam, dla mnie liczyły się tylko opiaty. Więc zawdzięczam konopiom życie moje jak i mojego syna.

-Poruszająca jest ta historia. Chciałbym jeszcze spytać o to czy lekarze wiedzieli, że korzystasz z marihuany podczas ciąży?

-Nie.

-Nie mówiłaś, bo pewnie miałaś świadomość jaka będzie reakcja?

-Bałam się. Mieszkam w takiej małej miejscowości w której zaraz by wszyscy wiedzieli. Nie będę ukrywać, wielu lekarzy jeszcze traktuje marihuanę jak narkotyk.

-Niestety tak jest. A Gabryś jest zdrowym dzieckiem, sam widziałem.

-Zdrowym, rozwija się prawidłowo. Jest szczęśliwym dzieckiem.

-Właśnie. Chciałbym teraz bardziej takie techniczne pytanie zadać odnośnie różnicy w świadomości dotyczącej medycznej marihuany między lekarzami w Anglii a w Polsce. Czy ta różnica jest widoczna? Czy świadomość wśród specjalistów jest podobna?

-Jest ogromna różnica. Kamień milowy chociażby w leczeniu uzależnień. Tam marihuana nie była traktowana jako narkotyk, tylko jako pomoc w wyjściu z uzależnienia. Tutaj – zależy przez kogo. W moim przypadku lekarz był na nie, ale terapeutka była jak najbardziej na tak.

-Czyli różnica jest. A jak wygląda sytuacja z dostępnością? Czy Ty możesz o sobie powiedzieć w tej chwili, że jesteś w pełni zdrowa? Mówiłaś na początku że miesiączki miałaś częste i bardzo bolały, teraz, że są uregulowane dzięki konopiom, guz zniknął, uzależnienie odeszło w zapomnienie…

-W zasadzie to guz jest, tylko bardzo mały. Pare zrostów mam w macicy i coś będę musiała z tym zrobić. Jeszcze będę się starała zrobić jedną, mocną kurację olejem RSO. Ale mój układ hormonalny się wyregulował, bo miesiączki są dużo mniej bolesne, a gdy ten ból się pojawia, pomagam sobie marihuaną.

-Czyli używasz konopi, ale raczej doraźnie? Dobrze to rozumiem, że nie korzystasz z nich codziennie tylko wtedy gdy potrzebujesz?

-Wtedy, kiedy uważam, że potrzebuję.

-Uważasz, że marihuana może uzależniać? Mówiłaś, że stosowałaś je codziennie, teraz kiedy potrzebujesz, więc jak wygląda uzależnienie od marihuany ze strony pacjentki?

-Mam porównanie uzależnienia od leków przeciwbólowych i to jest prawdziwe uzależnienie. Co do marihuany, bardziej bym powiedziała, że to jest przyzwyczajenie. Przyzwyczajenie takie jak powiedzmy do czekolady. Ale to nie uzależnienie. Możliwe, że delikatnie psychicznie uzależnia bo chce się zapalić czasami. Ale to nie jest takie, że musi być. U mnie na przykład głównie chęć użycia pojawia się wtedy, gdy pojawia się ból. Uważam, że nie jestem uzależniona, nie byłam uzależniona i nie uzależniłam się od marihuany.

-Rozumiem.

-Mam jeszcze takie porównanie. Używając opiatów ja naprawdę nie byłam w stanie funkcjonować. Otumaniały moją psychikę, przy marihuanie mogę robić wszystko. Mogę iść na zakupy, ugotuję obiad, posprzątam. Zrobię absolutnie wszystko. Pozwala mi normalnie funkcjonować. Jeszcze używając konopi w formie palenia czy waporyzacji z naciskiem na to drugie, omija się układ pokarmowy. Nie muszę brać leku, który później drażni mój żołądek czy wątrobę. Przyjmuję ją, efekt mam od razu i omijam to co u mnie też wymaga leczenia.

-Rozumiem. Mogę Cię spytać o to ile wydajesz bądź wydawałaś na medyczną marihuanę w Polsce powiedzmy miesięcznie kiedy regularnie stosowałaś to lekarstwo? Chodzi mi o cenę, która jak wiadomo jest wysoka, dlatego chciałbym zapytać. Każdego z pacjentów, z którymi rozmawiam, pytam.

-Od 3-4 tysięcy złotych.

-Duża kwota jak na lekarstwo.

-Bardzo duża. Dlatego mam ogromną nadzieję, że prawo w naszym kraju się kiedyś zmieni i będzie można samemu sobie uprawiać lekarstwo.

-Tak, o refundacji narazie też nie ma niestety mowy. A jak z dostępnością to wygląda a jak wyglądało? Wiem, że z roku na rok tego suszu w aptekach jest coraz więcej. Pytam, jak to wygląda z perspektywy pacjentki. Czy masz lub miałaś kiedyś problem z nabyciem lekarstwa?

-Oczywiście, że miałam problem. I bardzo często korzystałam z zakupu nieaptecznych źródeł. Co do dostępności to pamiętam jak na początku, w 2019 roku syn poszedł do apteki zapytać się o medyczną marihuanę, czy będzie dostępna. Kobieta powiedziała mu, że ma nadzieję, że nie doczeka tych czasów, w których będzie to można kupić w aptece. Nie wiedziała, że już są te czasy.

-Mam nadzieję, że ta kobieta posłucha albo poczyta ten podcast. Albo obejrzy jakiś sensowny film, tak jak Ty wcześniej wspominałaś. Wybacz mi, że zadaję na koniec takie może trochę głupie pytania, ale zawsze myślę, że ten głos pacjentów jest bardziej dosadny, czy to w kwestii ceny czy dostępności. Jak się posłucha Twojej historii, która jest niesamowicie poruszająca i usłyszy się, że podczas takich dolegliwości musiałaś wydać 3 czy 4 tysiące na lekarstwo, to absurd. Jest to niepojęte dla mnie, że zamiast refundować, pomagać, to bierze się tak duże pieniądze. I to jeszcze za roślinę, która tak naprawdę mogłaby rosnąć gdziekolwiek i nikomu by się krzywda nie stała. Dlatego wybacz mi te pytania, ale wierzę, że jak ktoś bardziej wpływowy tego posłucha to może trafi go w serce. I pomyśli, że warto by to zmienić. Ostatnie z takich prostych pytań. Zdarzają się dość głośne przypadki, gdzie pacjentowi, chyba o imieniu Kamil zabrano susz na 10 miesięcy. Ja wiem, że można sobie kupić następną dawkę, ale co sądzisz o takiej sytuacji? Człowiek ma susz w pudełku, zdjęcie recepty w telefonie a władza zabiera mu susz do badań. Jeżeli to by było na 1-2 dni, to jeszcze jest do zrozumienia. Ale na 10 miesięcy zabierać komuś lekarstwo i po upływie tego czasu oddać? Co uważasz z perspektywy pacjentki?

-Według mnie to jest straszne. Przez takie sytuacje często mam ochotę stąd wyjechać, gdzieś gdzie pacjent medycznej marihuany jest traktowany jak pacjent, a nie jak przestępca. Ale jednak wciąż mam nadzieję, że w tym kraju zmieni się i prawo i postrzeganie tej rośliny. Tak jak powiedziałeś, zabieranie pacjentowi lekarstwa to tragedia.

-Absurdalne. Jak mówiłem o tym w podcaście, porównywałem to do sytuacji, w której człowiekowi ze złamaną nogą zabrano by kule, żadna różnica tak naprawdę. Obiecuję, że też będę walczył o to, żeby to się zmieniło. Ja zasadniczo więcej pytań do Ciebie nie mam. Jeśli jednak jest coś o czym chciałabyś jeszcze porozmawiać, to śmiało.

-Chciałabym bardzo podziękować tej roślinie. Myślę, że będąc na targach, opowiadając historię i robiąc teraz z Tobą ten podcast w jakiś sposób okazuje jej wdzięczność i pokazuję, że nie jest zła. Jest bardzo dobra i pomocna dla każdego.

-Jestem pewien, że robisz dużo dobrego mówiąc o tym. Duża odwaga, za co Ci bardzo dziękuję. I otwartość. Tak jak z Kubą rozmawiałam o prelegentach na targach i rozmawialiśmy o Tobie, stwierdziliśmy, że wierzymy, Twoje wystąpienie na targach czy tutaj w podcaście pomoże niejednej kobiecie czy zajść w ciążę ale też w walce z różnymi dolegliwościami. I ogólnie człowiekowi każdej płci zrobić ten krok w walce z problemami, które mi czy wielu osobom ciężko sobie nawet wyobrazić. Dziękuję Ci za odwagę i za otwartość, które jestem pewien, że pomogą niejednemu człowiekowi.

-Ja też bardzo dziękuję. I Tobie za to co robisz. Że próbujesz coś zmienić postrzeganie tej rośliny. Tak jak powiedziałeś, mam nadzieję, bo jest bardzo dużo kobiet, które mają problemy podczas miesiączki. Straszny ból i nawet na takie dolegliwości ta roślina może być niezawodna.

Podcast bardzo mocny. Pierwszy raz tą historię usłyszałem na targach Kanaba Fest jak wspomniałem na początku rozmowy. Przyznam szczerze, siedząc z Mikołajem, redaktorem portalu WeedWeek, powiedział mi coś w stylu, że zaraz mu łza poleci. Mi poleciała, podczas podcastu oczy miałem zeszklone w pewnym momencie i powiem Ci, że te odcinki z pacjentami są bardzo nieprzyjemne, nie lubię ich. Nie lubię słuchać o ludzkich tragediach, nie jest to nic przyjemnego. I teraz rozmawiałem z Dominiką o tym, gdzie my żyjemy. Ludzie przeżywają różne tragedie, tak naprawdę nie żyją, bo życiem to ciężko nazywać: myślenie o kolejnej tabletce. Nie potrafią wstać o własnych siłach do toalety. Tymczasem roślina, którą moglibyśmy sami sadzić, nie kosztowałoby to nas nic, to w zamian państwo ewentualnie, z łaski pozwoliło nam się leczyć i zdziera 3-4 tysiące złotych. Nie wyobrażam sobie jak to jest być tak uzależnionym jak Kamila i wydawać tyle pieniędzy, dobrze, że nie była sama. Po prostu, nie lubię tych odcinków dlatego, że jestem zawsze przybity, zły na rząd, na świat. Ale lubię je za to, że motywują mnie jeszcze bardziej, pomimo tego, że cały czas wydaje mi się, że bardziej motywować mnie do walki o większą świadomość konopną się nie da, to one to jednak robią. Działajmy. Jeśli podobał Ci się ten odcinek, poruszył Cię udostępnij go proszę dalej. Może naprawdę otworzyć wiele oczu. Dziękuję serdecznie moim patronom, bez Was bym nie był tu, gdzie jestem. Dziękuję ClinicAnnie czyli Śląskiemu Centrum Medycyny Konopnej. Dziękuję mojemu partnerowi Canna-Shop, który wspierają ten podcast. Pamiętajcie, że robiąc zakupy w tym sklepie wspieracie również ten podcast. Kochani, jako, że wszystko się dobrze zakończyło, Gabryś czyli dziecko Kamili jest zdrowy i wszyscy są szczęśliwi to zakończmy w radośniejszy sposób robiąc konkurs! Do wygrania mamy od firmy Królestwo Konopi 6 gramów suszu. Łukasz testował, jest naprawdę bardzo fajny. Co musisz zrobić? Wrzucę post na moje social media: Instagram, Facebook, ale to nic bo musisz zagrać w quizie tak jak poprzednio. W jakim? Masz na dole strony w zakładce z odcinkiem zakładkę „Weź udział w konkursie”, wciśnij to, odpowiedz na 3 proste pytania odnośnie tego odcinka i wygraj susz. Wygrywają 3 osoby, udostępniaj znajomym, baw się razem z nimi. Dzięki wielkie za dziś. Ja nazywam się Mateusz Zbojna, słuchałeś bądź słuchałaś podcastu Otwieramy Oczy. Cześć!